Rodzic niedoskonały

Kiedy przychodzi na świat nasze pierwsze dziecko nasze życie czeka prawdziwa rewolucja. Od tej pory przestajemy już być odpowiedzialni wyłącznie za siebie samych, ale także za małą istotę, którą powołaliśmy do życia. Nakładana jest na nas jedna z najtrudniejszych ról na świecie – rola rodzica.

10136542_xxl

Współcześni rodzice wbrew pozorom nie mają łatwego zadania. Wymaga się bowiem od nich doskonałości. Zewsząd wszyscy patrzą na nich krytycznym wzrokiem oceniając, czy dana osoba dorosła już do tego, by mieć swoje dziecko. Szereg nakazów i zakazów czeka na przyszłych rodziców już od pierwszych dni, gdy na świat przychodzi ich potomstwo. Społeczeństwo wymaga, by byli idealni, ale czy to w ogóle możliwe?

Niekiedy ten wymóg doskonałości nie jest przekazywany bezpośrednio, a przybiera nieco bardziej zakamuflowaną formę. Dawniej tego, jak być dobrym rodzicem, ludzie uczyli się od swoich najbliższych. Kiedy młoda dziewczyna rodziła dzieck10162301_xxlo towarzyszyły jej matka oraz inne kobiety, które udzielały jej rad i uczyły, jak postępować z tym malutkim człowiekiem. Dziś nastąpił prawdziwy wysyp poradników oraz ekspertów od prawidłowego wychowania. Bardzo często można nawet zauważyć, jak sprzeczne są opinie przez nich wydawane. Jak nie oszaleć w tym natłoku informacji?

Musimy sobie przede wszystkim uświadomić, że nie ma rodziców doskonałych. Najprawdopodobniej nigdy tacy nie będziemy, tak samo, jak nie byli nimi nasza matka i ojciec. To jednak właśnie oni byli naszymi pierwszymi nauczycielami. To, co wynieśliśmy z domu rodzinnego, będziemy powielać także przy wychowywaniu własnych dzieci. Najważniejsze, aby umieć odsiać to, co niekoniecznie mogło być dobre od tego, co jest naprawdę wartościowe. Doświadczenia wyniesione z domu rodzinnego są najważniejsze, ponieważ pozawalają nam na samodzielną ocenę, jak nasze dziecko może czuć się przy naszym konkretnym zachowaniu konfrontując to z tym, jak my sami się czuliśmy. To dla nas sygnał, abyśmy ocenili, jakie postępowanie jest warte powielenia, a o którym najlepiej zapomnieć.

Jedna z najcenniejszych rad, jaką możemy otrzymać od innych w kwestii wychowywania dzieci brzmi:

Nie bójmy się popełniać błędów.

Chociaż nie jest to łatwe, bo każdy z nas dąży, bądź chce dążyć do perfekcji, to jednak naukowo udowodniono, że dzieci dużo lepiej odbierają rodzica, który popełnia błąd i potrafi się do niego przyznać, niż takiego, który jest zawsze doskonały. Wiążą się z tym pewne niezaprzeczalne walory wychowawcze. Jeżeli umiemy powiedzieć „przepraszam” do naszego dziecka, to uczymy je, że to żadna ujma. W końcu samo nauczy się, że za popełniony błąd należy przeprosić i takimi wartościami będzie się kierowało we własnym życiu.

Zwróćmy uwagę także na to, co mówią nam nasze dzieci. Bardzo często to nie z poradników albo od ekspertów dowiemy się, czego naprawdę pragną i potrzebują, ale właśnie bezpośrednio od nich. Uczymy tym samym, aby śmiało mówiły o swoich potrzebach, które szanujemy i bierzemy pod uwagę przy podejmowaniu jakichkolwiek decyzji.

Mother and little son giving high five with painted hands

Chcąc wychować nasze dzieci idealnie nie pozwalamy sobie na popełnianie jakiegokolwiek błędu. Marzymy o tym, żeby wręcz promieniować doskonałością i nie słyszeć głosu krytyki na własny temat. Także tego wewnętrznego. Dlatego bardzo często zagłuszamy pewne sygnały, nie zdając sobie sprawy z tego, że mamy do nich absolutne prawo. Wiele rodziców nie wie o tym, że:

  • może popełniać błędy,
  • ma prawo się mylić,
  • nie musi wszystkiego wiedzieć,
  • to zupełnie naturalne, że czasem traci cierpliwość, czuje zdenerwowanie lub złość w stosunku do dziecka,
  • ma prawo realizować swoje życiowe pasje,
  • nie musi się stawiać w pozycji ofiary, która rezygnuje z siebie dla dziecka.

To wszystko to całkiem naturalne odruchy, do których mamy pełne prawo. I jeżeli sobie na nie pozwolimy, to nie będzie oznaczało, że jesteśmy skreśleni jako rodzice. Wielu psychologów podkreśla, że najlepsi rodzice to tacy, którzy nie boją się być nieidealni. Oczywiście należy każdego dnia starać się być lepszym, jednak nie oznacza to, że naszym celem ma być doskonałość.

Źródła: www.dziecko. trojmiasto.pl, www.parenting.pl, www.bazgroszyt.pl, www.kobieta.wp.pl

Trening pamięci

Z wiekiem nasza pamięć staje się coraz słabsza. Najpierw zapominamy większą część tego, czego uczyliśmy się w szkole, z trudem przypominamy sobie pewne istotne informacje, które wcześniej chłonęliśmy jak gąbka. Z czasem zaczynamy przyłapywać się na tym, że zapominamy też o drobiazgach: gdzie zaparkowaliśmy samochód, po co właściwie przyszliśmy do sklepu albo jak ma na imię przed chwilą poznana osoba. Zdolność zapamiętywania to jednak nie tylko kwestia wieku ale i tego, jak dbamy o nasz mózg.

Woman brain concept

Czym jest pamięć?

Nasz mózg jest bardzo misternie i precyzyjnie skonstruowany, a wszystkich jego tajemnic do tej pory jeszcze nie odkryto. Potrafi na przykład bardzo sprytnie odsiać to, co zbędne jest dla naszego funkcjonowania od rzeczy dla nas bardzo istotnych. Dzieje się tak oczywiście wtedy, gdy odpowiednio o niego dbamy.

Jedną z podstawowych funkcji naszego mózgu jest pamięć. To inaczej zdolność rejestrowania, przechowywania i ponownego przywoływania różnych informacji, skojarzeń albo odczuć zmysłowych. To właśnie dzięki niej jesteśmy zdolni do uczenia się nowych rzeczy. Kiedyś uważano, że wiedza, którą raz pozyskaliśmy zostaje z nami na zawsze. Dziś nasza znajomość mózgu jest większa i wiemy, że proces zapamiętywania jest bardzo dynamiczny i składa się z wielu etapów.

Pamięć krótkotrwałapamiec

Pierwszym z nich jest zakodowanie informacji, którą udało nam się zobaczyć, usłyszeć lub poczuć. Od tej chwili nasz mózg wykonuje szereg czynności służących zapamiętaniu pozyskanej wiedzy. Wyróżniamy dwa podstawowe rodzaje pamięci: krótkotrwałą i długotrwałą. Kiedy kończy się ta pierwsza zaczyna się druga, chociaż nie zawsze. Pamięć krótkotrwała trwa ok. 30 sekund. Jej pojemność wynosi do 7 elementów. To oznacza, że zwykle jesteśmy w stanie w szybkim czasie zapamiętać 7 rzeczy, np. imion osób, które dopiero co poznaliśmy, produkty z listy zakupów, którą sporządziliśmy. Liczba elementów może różnić się w zależności od osoby. Wiadomym jest, że człowiek w wieku licealnym lub będący na studiach ma bardziej chłonny umysł i jest w stanie zapamiętać więcej.

Roli pamięci krótkotrwałej nie sposób przecenić. To dzięki niej jesteśmy w stanie zapamiętać godzinę, o której odjeżdża nasz autobus czy nazwisko lekarza, do którego polecono nam pójść. Jeżeli natomiast odpowiednio zaczniemy trenować nasz mózg z dużo większą łatwością będziemy w stanie pozyskane informacje z pamięci krótkotrwałej zakodować w nim na dłużej w pamięci długotrwałej.

Trening mózgu pozwala na dużo efektywniejsze zapamiętywanie. Dzięki niemu stajemy się bardziej elokwentni i dużo rzadziej brakuje nam słów, kiedy próbujemy o czymś opowiedzieć. To jednak nie jedyna jego zaleta. Gdy się uczymy, za pomocą dobrze wyćwiczonego mózgu jesteśmy w stanie dużo szybciej zapamiętywać treść przyswajanego materiału. Natomiast pracując wypełnianie obowiązków zawodowych staje się dużo bardziej efektywne.

Jak ćwiczyć pamięć?


memory-31-672x372

Nieważne w jakim wieku jesteśmy. Pamięć trzeba ćwiczyć nieustannie. Naukowcy opracowali szereg sposobów na to, aby tak wytrenować mózg, żeby nie płatał nam figli, gdy na szybko próbujemy sobie coś przypomnieć. Wystarczy zastosować kilka prostych technik:

rozwiązuj krzyżówki – mogą być też wszelkiego rodzaju gry i zabawy logiczne oraz quizy, które są świetnym treningiem naszego mózgu;

nie zapisuj, zapamiętuj – gdy masz do zrobienia zakupy staraj się zapamiętać to, co masz kupić, zamiast zapisywać na kartce. Jeżeli obawiasz się, że może zdarzyć Ci się zapomnieć o pewnych istotnych rzeczach trenuj pamięć ucząc się na pamięć na przykład wierszy;

języki obce – ich nauka jest doskonałym ćwiczeniem dla naszego mózgu. Podejmij wyzwanie i zacznij się uczyć języka, którego jeszcze nie umiesz.

dom pamięci – gdy musisz przyswoić sobie większą ilość wiedzy wyobraź sobie dom z dużą ilością pomieszczeń. Następnie w każdym z nich umieść pewną ich część, a gdy zechcesz sobie o nich przypomnieć otwórz drzwi konkretnego pomieszczenia.

pamiętaj o sporcie – sport to nie tylko zdrowie naszego ciała, ale i umysłu. Ćwicząc fizycznie dotleniamy mózg i poprawiamy jego ukrwienie, co ma korzystny wpływ na pamięć.

Wiele zależy też od naszego stylu życia. Jeżeli żyjemy w biegu i otacza nas nieustanny chaos nasza pamięć będzie nam sprawiała coraz większe problemy. To ważne, aby raz na jakiś czas chociaż na chwilę się zatrzymać. Znaleźć czas na zdrowy sen czy medytację. Uspokajając nasz umysł i ciało dajemy mu szansę na prawidłowe i harmonijne funkcjonowanie.

Źródła: www.neurogra.pl, www.poradnikzdrowie.pl

Nie trać czasu na zmartwienia

Na zamartwianiu się tracimy większą część swojego czasu w ciągu dnia. Polacy są w tek kwestii wręcz mistrzami. Można śmiało stwierdzić, że w wielu przypadkach przeobraziło się to w prawdziwą obsesję. Martwimy się, że zrobiliśmy coś źle, że niedługo wydarzy się coś złego, martwimy się o swoich najbliższych, a nawet o całą resztę tego świata. Ciągle wibrujące myśli w naszej głowie nie dają spokoju ani na minutę i doprowadzają do udręki.

Mark Twain powiedział kiedyś: „Jestem starym człowiekiem i poznałem wiele problemów, ale większość z nich nigdy nie nastąpiło.” O to właśnie chodzi w naszych zmartwieniach. Z reguły większość z nich nigdy nie będzie miała miejsca. Nasze niepokoje, od których często trudno jest nam uciec, zwykle nie będą miały odzwierciedlenia w rzeczywistości. Po prostu nigdy się nie wydarzą, więc naprawdę, choć to nie takie proste, nie warto się zamartwiać.

Naukowcy badający psychiczne aspekty wiecznego martwienia się, na posmutalkadstawie swoich badań opracowali następujące dane:

40% naszych zmartwień nigdy się nie wydarzy,

30% martwiących myśli, które kotłują się w naszej głowie jest spowodowane tym, co już się wydarzyło, więc zatruwanie sobie nimi dnia nie ma sensu,

12% to niepotrzebne obawy przed tym, co myślą o nas inni,

10% naszych myśli zaprzątają zmartwienia na temat rzeczy zupełnie nieistotnych lub drobiazgów takich jak to, w co się danego dnia ubierzemy lub co zjemy na obiad.

Jak zatem wyeliminować ze swojego życia chociaż część tych „czarnych myśli” tak, by wreszcie móc odetchnąć pełną piersią i zacząć patrzeć na świat przez nieco bardziej różowe okulary?  Przede wszystkim trzeba precyzyjnie przeanalizować nasze codzienne zmartwienia i odsiać z nich te, które są zupełnie niepotrzebne. Są to:

Pesymistyczne przewidywania – czyli przewidywanie nieprzyjemnego wydarzenia, które i tak się nie wydarzy. Nie jesteśmy w stanie stwierdzić jednoznacznie, jak będzie wyglądała nasza przyszłość. Rozmyślanie o tym, co złego może się stać jest więc zwyczajnie bez sensu. Co więcej – nieustannie myśląc negatywnie jesteśmy w stanie przyciągnąć złe wydarzenia. Na przykład niepokojąc się tym, że zostaniemy zwolnieni z pracy zaczniemy być mniej wydajni, przemęczeni i bez energii. Wówczas nasz szef może rzeczywiście pomyśleć, że może warto wymienić nas na bardziej żywiołowego pracownika.

temysli

Wydarzenia, które już nastąpiły – podobnie jak na przyszłość nie mamy żadnego wpływu, tak samo nie jesteśmy w stanie zmienić tego, co już się stało. Jedyne, co możemy zrobić, to sprostać konsekwencjom, które mają miejsce potem. Jeżeli straciliśmy pracę nie warto popadać w depresję i zamykać się w swoim domu. Lepiej stawić temu czoła i z werwą zacząć szukać nowej.

Przesadna troska – ujawnia się szczególnie w relacji rodzic – dziecko. Wiecznie przejmujemy się tym, czy naszemu dziecku nie stanie się coś złego, czy w drodze do szkoły nie wpadnie pod samochód, czy kolega z ławki nie wyrządzi mu krzywdy, czy nauczycielka nie sprawi przykrości. Takie lęki stwarzają ogólną aurę poczucia zagrożenia, które na pewno nie wpływają na nikogo korzystnie. Zamiast nich powinniśmy więc zaufać naszemu dziecku, że da sobie radę. Dać mu szansę na usamodzielnienie się. To sprawi, że stanie się mocniejsze i z dużo większą pewnością zacznie wkraczać w dorosłe życie. Nasza nadopiekuńczość może je tylko osłabić.

Czyjaś krytyka – zdarza się, że w pewnych kwestiach nie mamy racji i ktoś nam to wypomni. Najlepiej jest po prostu się z tym pogodzić. Nikt z nas nie ma monopolu na prawdę, a popełniać błędy jest rzeczą ludzką. Pogódźmy się więc z tym, wyciągnijmy wnioski i poprawmy to, co zrobiliśmy źle. Jeżeli przedmiotem krytyki jesteśmy z kolei my sami i jest ona zupełnie nieuzasadniona, najlepiej jest ją zwyczajnie zignorować.

Niezałatwione sprawy – te zmartwienia mogą być tak naprawdę jedynymi słusznymi i często wynikają wyłącznie z naszej winy. Swoje problemy odkładamy na później, aż zaczynają piętrzyć się do tego stopnia, że spędzają nam sen z powiek. Pora więc postawić kropkę nad „i”, stawić im czoła i powoli szukać rozwiązania każdej sytuacji. Jeżeli uporamy się małymi krokami z każdym problemem z serca spadnie nam ogromny ciężar.

8131574_xxl

Jeżeli już odsiejemy prawdziwe zmartwienia od tych, które sami projektujemy, pora zastanowić się, co zrobić, by poprawić jakość naszego życia. Nasze myśli w końcu staną się wolne od trosk, które były zupełnie nieuzasadnione. Zaczniemy lepiej się wysypiać i mieć więcej energii, którą możemy spożytkować spędzając czas z rodziną i przyjaciółmi. Efekty dostrzeżemy naprawdę bardzo szybko. Zamiast tracić czas na czarne myśli zaczniemy czerpać z życia pełnymi garściami, a problemy prędzej czy później przestaną się nam piętrzyć.

Źródła: www.turba.pl, www.poradniksukces.com, www.zwierciadlo.pl

Jak wydostać się z Nibylandii?

Dzieciństwo z reguły powinno trwać ok. 10-12 lat. W tym czasie rozwija się nasza osobowość, system wartości, emocjonalność. Gdy ten okres minie, powoli zaczynamy wdrażać się w dorosłe życie i brać na siebie ciężar coraz większej odpowiedzialności nie tylko za siebie, ale i za innych. Większość osób rozwija się właśnie w ten sposób, jednak nie wszyscy. Kto z nas nie zna osoby, która jest wiecznym dzieckiem? Zachowuje się dziecinnie i wcale nie zapowiada się, że kiedykolwiek dorośnie. Bycie wiecznym Piotrusiem Panem odpowiada jej w stu procentach.

Syndrom Piotrusia Pananever

Zjawisko to najczęściej dotyka mężczyzn. Baśniowa postać, od której wzięła się jego nazwa, czyli Piotruś Pan, to chłopiec, który uciekał przed dorosłością do wyimaginowanej krainy. Współcześnie mężczyźni nie uciekają do innych światów, starają się jednak w tym, w którym żyją, nie rezygnować ze swojego beztroskiego życia, chłopięcego uroku i braku odpowiedzialności. Najczęściej objawia się to ogólnym stylem, jaki przyjmują. Do głowy im nie przychodzi, a wręcz przyprawia o ciarki na plecach, myśl o założeniu rodziny. Najczęściej ani im się śni nawet wyprowadzka ze swojego rodzinnego domu.

Ten właśnie aspekt jest głównie brany pod uwagę przez osoby, które tworzą statystyki i badają syndrom współczesnego Piotrusia Pana. Na podstawie przeprowadzonych badań ustalono, że w Polsce żyje ok. 2,5 „Piotrusiów Panów” w wieku do 35 lat. Wynik jest przerażający, bo świadczy to o tym, że jesteśmy na 2. miejscu w Europie, a wyprzedzają nas tylko Włochy, gdzie aż roi się od tamtejszych „mommoni”.

Innymi cechami dorosłych chłopców jest brak zaangażowania i chęci budowania trwałych związków. Charakteryzują się też lekkomyślnością, impulsywnością, składaniem obietnic bez zamiaru ich spełniania. Nie myślą o swoich obowiązkach, a nawet rzadko kiedy przykładają do nich jakąkolwiek wagę. Zazwyczaj są bardzo narcystyczni i egocentryczni. Liczą się wyłącznie ich własne potrzeby, a cały świat powinien stanąć na głowie, by je zaspokajać.

Nie tylko w Europie

n-boy-silhouette-628x314

Zjawisko to nie wywodzi się jednak ze starego kontynentu. Termin kidults (dorosłe dziecko) powstał w latach osiemdziesiątych w Stanach Zjednoczonych. Zamiennie stosowano także takie nazwy jak „twixters” lub „boomerangers”. Badania tam przeprowadzone dotyczyły dorosłych mężczyzn, którzy wprawdzie opuszczali swoje domy, aby studiować w wielkich miastach, jednak po zakończonej nauce znowu wracali do rodziców. W Japonii o takich osobach mówi się „otaku”. Tam również podobny typ zachowania nie jest obcy tamtejszym dorosłym chłopcom. Ich zatapianie się w dzieciństwie charakteryzuje się całkowitym podporządkowaniu życia dziecięcym pasjom takim jak gry komputerowe czy anime.

Dlaczego problem dotyka zwykle mężczyzn?

pet5

Odpowiedź jest banalnie prosta. Ponieważ od kobiet wymaga się dużo więcej. Przede wszystkim musi być ona odpowiedzialna. Jeżeli zajdzie w ciążę to zwykle ona bierze na siebie ciężar wychowania dziecka. Mężczyzna może po prostu zniknąć. Niekoniecznie kompletnie ze świata danej kobiety, wystarczy że mentalnie wciąż będzie uciekał do swojej Nibylandii.

Usprawiedliwieniem dla mężczyzn mogą być badania przeprowadzone niedawno przez brytyjskich naukowców. Dowiedli oni, że płeć piękna swoją pełną dojrzałość osiąga w wieku 32 lat, natomiast płeć przeciwna dopiero w wieku 43 lat. Wynika to z faktu, że o kobiecie jako osobie dorosłej zaczyna się mówić wówczas, gdy zostaje matką. U mężczyzn ten wyznacznik jest dużo bardziej rozmyty. Dziś nikt nie chce zbyt szybko dorastać, a odpowiedzialne decyzje, takie jak małżeństwo czy rodzicielstwo, odkładamy na później. Umiejętność podejmowania tak trudnych i ważnych decyzji nabywana jest z czasem. Dużo łatwiej jest żyć w pełnej niezależności. Jednak nie może to trwać w nieskończoność i kiedyś ten etap trzeba zakończyć. Jeżeli nie samodzielnie, to za pomocą psychoterapeuty.

We współczesnym świecie mądrość i dojrzałość nie jest już aż tak szanowana. Dziś nikt nie dąży do tego, by być głową i autorytetem rodziny. Zalewający nas zewsząd kult młodości doprowadził do tego, że każdy chce być dzieckiem jak najdłużej. A chyba nie tędy droga…

Źródła: www.psychologia.net.pl, www.polityka.pl, www.poradnikzdrowie.pl

Krytyka w związku – konstruktywna czy niszcząca?

Krytyka w związku tak naprawdę rzadko kiedy jest na tyle konstruktywna, by mogła zaowocować scementowaniem go na dłużej. Najczęściej ma działanie niszczące i potrafi skutecznie zabić każdą, nawet bardzo silną miłość. Nie należy do niej dopuszczać, gdyż krytyczne wypowiedzi osoby, którą kochamy, mogą zniszczyć nie tylko związek, ale i osobę, która jest nagminnie krytykowana.

krytyka

Kobiety bardzo często narzekają, że ich partner nagminnie je za coś gani. A kiedy tylko odpowiedzą na to złością czy płaczem ten zarzuca im, że są przewrażliwione i brakuje im dystansu do samych siebie. W końcu rzeczywiście zaczynają zastanawiać się nad tym, czy problem nie tkwi w nich samych. Czy ich reakcje nie są zbyt emocjonalne, a one same nie potrafią krytycznie na siebie spojrzeć. Bo przecież to całkiem prawdopodobne, że ich włosy nie mają najpiękniejszego koloru, cera nie jest doskonała, a charakter wymaga zdecydowanej poprawy. Pytanie tylko, czy nieustanne wysłuchiwanie gorzkich słów od najbliższej osoby może przynieść pozytywny efekt?krytyka2

Pewien amerykański psycholog jakiś czas temu przeprowadził badania na ten temat. Na ich podstawie wyodrębnił cztery czynniki, które z 90% skutecznością są w stanie określić, czy związek, w którym tkwimy, ma jakąś przyszłość. Krytycyzm wobec partnera, pogarda, postawa obronna i dystans zostały nazwane czterema jeźdźcami apokalipsy, bowiem jedyne, co mogą ze sobą przynieść, to rozpad i cierpienie. Pojawiają się one w związku w takiej kolejności, w jakiej zostały wymienione. Wszystko zaczyna się właśnie od krytykowania.

Poprzez wypowiadanie negatywnego komentarza na temat drugiej osoby wysyła się jej komunikat, że to, co robi, nie spotyka się z czyjąś aprobatą. Nie docenia się tego, jak ktoś wygląda, zachowuje się lub co robi. Duża ilość negatywnych wypowiedzi w końcu sprawia, że zaczynamy się źle czuć w towarzystwie danej osoby, podczas gdy podstawową potrzebą każdego jest bycie kochanym, cenionym i akceptowanym. Bez tych podstawowych elementów związek zaczyna nam raczej ciążyć, niż przynosić poczucie spełnienia.

Naturalną konsekwencją czyjejś krytyki jest obrona. Kiedy ktoś mi coś zarzuca, ja odpowiadam mu w podobny sposób po to, żeby w równie bolesny sposób zranić swojego oprawcę. To wszystko doprowadza do ciągłych kłótni i awantur, a w końcu trwałego rozpadu. Takie efekty mogą doprowadzić do dużych zmian w psychice osoby nieustannie krytykowanej.

Skąd się biorą krytykanci?

Krytykanctwo swoje źródło ma najczęściej w dzieciństwie. Kiedy dziecko jest nieustannie krytykowane przez swoich rodziców bardzo trudno jest mu się bronić. Jedyną metodą, jaką potrafi sobie wypracować, jest próba identyfikowania się zkrytyka3 rodzicem i zrozumienie jego postawy. Wówczas, prędzej czy później, zaczyna go naśladować, a konsekwencje takiego zachowania najwyraźniej uwidaczniają się w dorosłym życiu.

Sprawy mogą także przybrać zupełnie inny obrót. Jeżeli ktoś w dzieciństwie często nas krytykował oprócz powielania tego schematu w dorosłym życiu możemy mieć również problem z przyjmowaniem krytyki. Może nam się to kojarzyć z dzieciństwem, poczuciem odrzucenia i brakiem akceptacji. Nie potrafimy wówczas oddzielić komunikatu, który ma za zadanie ganić nasze zachowanie od ganienia nas jako osoby.

Jak sobie radzić z krytykantem?

Pierwszą, podstawową zasadą jest nieprzyzwyczajanie się do ciągłej krytyki. Zawsze należy na nią odpowiednio reagować. Powiedzieć wprost, że nie zgadzamy się ze zdaniem, które nasz partner wygłosił. Można również próbować dotrzeć do powodów, które skłoniły go do wypowiedzenia negatywnego komunikatu. Przede wszystkim jednak trzeba jasno i wprost powiedzieć o swoich emocjach.

Nie należy z góry zakładać, że krytyka ma za zadanie tylko i wyłącznie nas zranić. Warto zastanowić się, czy w naszym zachowaniu nie ma czegoś, co należałoby zmienić. Krytyka często bywa konstruktywna, jednak trzeba ją umiejętnie przekazywać i dbać o uczucia drugiej osoby. Tylko wtedy mamy szansę stworzyć trwały i szczęśliwy związek.

Źródła: www.kobieta.onet.pl, www.martadziekanowska.wordpress.com, www.psychologia.net

Foch – drugie imię kobiety?

Doskonale wiemy o tym, że kobiety miewają swoje „humorki”. Niekiedy nawet bez żadnej konkretnej przyczyny obrażają się lub – co gorsze – „strzelają focha”. Niektórzy twierdzą, że zachowują się w ten sposób tylko te panie, które w swoim życiu nie zaznały szczęścia lub ktoś im to szczęście odebrał. Inni uważają, że taka jest właśnie kobieca natura. A jak jest naprawdę?

foch4

Który z panów nie spotkał w swoim życiu kobiety, która miewa huśtawki nastrojów. Potrafi od rana tryskać dobrym humorem, a po południu nagle traci go zupełnie i jest zła dosłownie o wszystko. Nie pomagają wówczas czułe słówka, bukiety kwiatów i czekoladki. Zły humor dopada ją znienacka i nie potrafi ustąpić, a ona nie umie nawet podać konkretnej przyczyny, po prostu tak jest. Tego typu sytuacje potrafią nawet najbardziej cierpliwego mężczyznę wyprowadzić z równowagi.

Tak zachowująca się kobieta zazwyczaj nazywana jest „zołzą”. Według słownika języka polskiego jest to osoba płci żeńskiej, która z natury jest dokuczliwa i kłótliwa. Oczywiście nigdy nie robi tego celowo. Taka jest po prostu jej natura lub też styl bycia. A gdy tylko wypomni jej się tę negatywną cechę charakteru ona po prostu… obraża się.

foch3foch2

Skąd biorą się fochy?

Psycholodzy twierdzą, że ich źródła należy doszukiwać się jeszcze w dzieciństwie. To wtedy małym dziewczynkom powtarza się nieustannie, aby nie złościły się, bo przecież „złość piękności szkodzi”. Nie należy więc okazywać gniewu, muszą być delikatne, subtelne, empatyczne, czyli jednym słowem „kobiece”. Dodatkowym problemem jest nutka tajemnicy, w którą owiana jest fizjologia kobiet. Efekt tego typu postępowania jest taki, że kobieta nauczona jest nie okazywać swoich prawdziwych uczuć i emocji.

W społeczeństwie utrwalił się poprzez to stereotyp cichej i wycofanej kobiety. Kiedy więc któraś z nich zaczyna głośno i wyraźnie mówić o tym, co jej nie odpowiada wszyscy wokół od razu postrzegają ją jako humorzastą i agresywną. Faktem jest, że często swoją opinię wyrażają w sposób niezwykle emocjonalny, co może zostać odczytane jako niewłaściwe. To właśnie tutaj narodziło się pojęcie kobiecego „focha”.foch5

Na niekorzyść kobiety wpływa też sytuacja, gdy nie uda jej się jednak osiągnąć zamierzonego celu. Jej naturalną reakcją jest wówczas złość bardzo często połączona z płaczem. Nie ma co ukrywać, że rzeczywiście kobiece emocje dużo częściej biorą górę i ciężko jest je powstrzymać. Należy jednak zawsze pamiętać o tym, że taka właśnie jest natura kobiety. Bardzo często traktowana jest ona jako potężny atut, ma jednak swoje mankamenty. Odpowiednio tłumiona już od dzieciństwa w dorosłym życiu zaczyna przybierać zupełnie inną formę. Tym samym niewypowiedziany gniew przez dojrzałą kobietę okazywany jest poprzez głęboką urazę, natomiast niewypowiedziana złość – fochem.

Kiedy z kolei nie potrafimy rozpoznać i odpowiednio zamanifestować swoich prawdziwych uczuć może to w konsekwencji doprowadzić do biernej agresji, która sprawi, że kobieta zacznie być postrzegana jako humorzasta i wiecznie sfochowana. Problemy tego typu mogą jednak zostać zniwelowane. Najważniejsze jest uświadomienie sobie tego, że może być inaczej, a zbytnia emocjonalność lub tłumienie jej w sobie nie jest stanem, który musi z założenia nieustannie nam towarzyszyć. Po zdiagnozowaniu problemu można udać się na terapię, podczas której kobieta ma możliwość nauczenia się prawidłowego komunikowania o swoich emocjach. Czasem jednak wystarczy jedynie silna wola i umiejętność prowadzenia szczerych rozmów z najbliższymi.

Źródła: www.kobieta.onet.pl, www.psychologia.pl

Pesymiści żyją krócej!

Choć wielu naukowców spiera się, czy rzeczywiście tak jest, panuje powszechna opinia potwierdzona wieloma badaniami mówiąca o tym, że długość życia pesymisty jest znacznie krótsza. Dlaczego tak się dzieje? Ponieważ tego typu osobowości żyją w nieustannym strachu i frustracji nie oczekującod swojego życia nigdy niczego dobrego. I bardzo często tym sposobem ściągają na siebie tego typu sytuacje…

703

Często zdarza Ci się nie podejmować żadnych działań,bo myślisz, że przecież i tak nic się nie uda? Od swojego życia nie oczekujesz niczego dobrego, a świat, który Cię otacza postrzegasz jako zły i przynoszący jedynie wszystko to, co bolesne i przytłaczające? Jeśli tak, to najpewniej jesteś pesymistą. Taka osobowość charakteryzuje się przede wszystkim tym, że osoba, która ją posiada, koncentruje się głównie na negatywnych aspektach swojego życia, a podejmując jakiekolwiek działanie oczekuje najgorszych rezultatów.

optymista-pesymista-hedonista

Jeżeli rozpoznajesz w sobie w jakimś stopniu podobną osobowość lepiej jak najszybciej zacząć z tym walczyć. Osoby dotknięte pesymizmem są bowiem narażeni na to, że prędzej czy później padną ofiarą depresji. Amerykańscy naukowcy dowiedli jednak, że pesymizm można zwalczyć za pomocą kilku ćwiczeń, których praktykowanie dobrze jest zacząć jak najszybciej:

  • Poczucie wartości – w budowaniu naszego poczucia własnej wartości pomoże kartka papieru, na której należy wypisać swoje mocne strony. Odczytywanie ich doprowadzi do tego, że w końcu zaczynamy być świadomi swoich mocnych stron i dużo częściej wykorzystujemy je w codziennym życiu. Gdy tak się stanie więcej zaczyna nam się udawać, dzięki czemu coraz pozytywniej patrzymy na świat.
  • Trzy pozytywy – każdego dnia, gdy kładziemy się spać, przywołajmy myślami trzy pozytywne rzeczy, które dziś nas spotkały.
  • Końcowe osiągnięcia – to zadanie wymaga od nas użycia wyobraźni. Musimy spojrzeć na siebie samych z perspektywy ostatnich dni życia i pomyśleć, jakie sukcesy i osiągnięcia są dla nas szczególnie ważne. Dostrzeżemy wówczas, że nie warto przejmować się drobiazgami i sprawami, na które nie mamy żadnego wpływu.
  • Wdzięczność – jeżeli chcemy komuś za coś podziękować nie wzbraniajmy się przed tym. Mówmy swoim najbliższym, za co jesteśmy im wdzięczni, najlepiej najczęściej, jak tylko się da.
  • Koncentracja na tym, co dobre– staramy się opowiadać swoim bliskim o tym, co dobrego nas spotyka. Takie same informacje wyłapujmy od osób, z którymi przyjdzie nam się spotkać.
  • Małe szczęścia – życie to nie tylko ciężka praca. Warto czasem zwolnić i zacząć delektować się małymi sprawami. Krótki spacer na koniec dnia, kolacja w gronie rodziny sprawią, że nasz pesymizm powoli zacznie odchodzić w zapomnienie.
  • Współczucie sobie – ćwiczenia tego nie należy mylić z uleganiem swojemu wewnętrznemu krytykowi. Polega ono raczej na życzliwości względem samego siebie, wybaczaniu sobie swoich niepowodzeń i odkryciu w sobie pogody ducha.

 „Nie masz wpływu na każde wydarzenie.

Ale decydujesz o tym,

jak ono wpłynie na Ciebie…”

Pozbycie się pesymizmu wcale nie jest takie łatwe. Wymaga od nas ciężkiej walki duchowej, ale jeżeli tylko uda nam się wygrać, będziemy mogli wreszcie zacząć czerpać z życia ile się da.

Źródła: www.zwierciadlo.pl, www.poradnikzdrowie.pl, www.mysli.com.pl

Przestań się obwiniać

Zaprzestanie wiecznego obwiniania się powinno być noworocznym postanowieniem wielu osób. Znamy takich ludzi, którzy wszelkie sukcesy biorą na siebie chwaląc się na lewo i prawo, jak wiele osiągnęli. Są jednak też tacy, którzy nie potrafią przyjąć na siebie żadnego powodzenia, a za wszelkie zło tego świata obwiniają właśnie siebie. Obie postawy nie są dobre. Ta druga prowadzi jednak do wielu chorób, więc jak najszybciej należy się jej oduczyć.

poczucie-winy-620x330

Taka postawa przede wszystkim prędzej czy później może doprowadzić do depresji. Osoby nieustannie obwiniające się biorą na swoje barki odpowiedzialność za niemalże wszystko. Za zły humor swojego partnera, złe wyniki w szkole swojego dziecka, zbyt ciężką pracę, rozpad małżeństwa rodziców. Podstawową zasadą w takiej sytuacji jest umiejętność rozróżnienia dwóch podstawowych pojęć: kontroli i wpływu.

Matka chciałaby z pewnością kontrolować każdy krok swojego dziecka. Współuczestniczyć w dokonywaniu wyborów odnośnie kierunku studiów czy pracy, jednak może mieć na tę decyzję jedynie pewien wpływ. Nigdy jednak nie będzie miała nad tym zupełnej kontroli. Ostateczna decyzja należy bowiem do dziecka i uzależniona jest od jego motywacji. Tak samo, jak kobieta może mieć wpływ na to, czy jej druga połówka czuje się dobrze w gronie jej znajomych, jednak nigdy nie będzie w stu procentach za to odpowiedzialna.

Jeżeli będziemy brać na siebie całą odpowiedzialność za wszystkie sprawy, w których uczestniczymy w końcu dopadnie nas skrajny pesymizm. Trzeba więc zastanowić się, jak dużo tak naprawdę zależało od nas, a co było niezależne. Nie obarczajmy się nieustannie poczuciem winy za coś, czego w rzeczywistości nie zrobiliśmy. Zamiast tego dobrze jest poszukać zewnętrznych przyczyn niepowodzenia jakiejś sytuacji.

Bardzo często takie nieustanne obwinianie siebie ma początek w naszym dzieciństwie. Zazwyczaj, jeżeli jesteśmy wychowywani przez rodziców, którzy zwykli niesprawiedliwie nas obwiniać, sami w końcu zaczynamy to robić. Podobna sytuacja ma miejsce, gdy matka lub ojciec są perfekcjonistami i widzą świat wyłącznie w białym lub czarnym kolorze. Jest jednak kilka sposobów, które pomagają zmienić nam nasze podejście do życia i widzieć otaczającą nas w radośniejszych barwach:

– nie zakładaj z góry, że to Ty jesteś winny;10882094_10203296520604980_5022930511938953213_n

– dziel się swoimi emocjami z najbliższymi osobami;

– staraj się realnie oceniać każdą sytuację;

– poszukaj wsparcia u specjalisty, który pomoże Ci zmienić podejście do życia;

– nie osądzaj się nieustannie;

– nie krytykuj innych, podchodź do ludzi z pozytywnym nastawieniem;

– wybaczaj sobie i innym!

Ważne jest również to, aby nie plątać się ciągle w swojej przeszłości. Rozgrzebywanie starych ran, rozmyślanie o tym, co poszło nie tak sprawia, że ciągle będziemy mieć żal do siebie samych. W takiej sytuacji najlepiej porzucić przeszłość, przestać się obwiniać i pewnym krokiem wkroczyć w przyszłość!

Źródła: www.kobieta.onet.pl, www.mojspokoj.pl

Poznaj i pokochaj introwertyka!

Wydaje się, że w dzisiejszych czasach panuje prawdziwy kult ekstrawertyzmu. To ekstrawertycy dominują w społeczeństwie, są najlepiej widoczni, łatwiej im zdobyć to, czego zapragną. Dopiero gdzieś tam na szarym końcu stoją introwertycy, którym już nie jest już tak lekko. Często introwersja traktowana jest jak pewna ułomność, więc dużo trudniej jest nam taką osobę zaakceptować. Tradycyjny podział świata na czarne i białe nie jest jednak taki oczywisty. Wbrew pozorom w przyrodzie nie występują sami stuprocentowi introwertycy i ekstrawertycy, a wokół tych pierwszych powstało wiele bardzo krzywdzących dla nich mitów.

intro2

Jak rozpoznać introwertyka?

Każdemu się wydaje, że nie ma niczego prostszego. Wszak introwertykiem jest osoba, która jest sama, wstydzi się odzywać w towarzystwie, a wręcz od niego stroni. Tymczasem sprawa nie jest aż taka prosta. Naukowcy spierają się ile procent społeczeństwa stanowi ten typ osobowości. Dane statystyczne są bardzo rozbieżne, jedni mówią o 25%, inni natomiast aż o 57%. Świadczy to o tym, że bardzo trudno jest jednoznacznie zaklasyfikować kogoś do jednego z tych dwóch typów osobowości.

Niewątpliwie prawdą jest, że introwertycy odczuwają pewien dyskomfort znajdując się w bliskim otoczeniu wielu ludzi. Mogą czuć się dobrze rozmawiając z innymi osobami, jednak, w przeciwieństwie do ekstrawertyków, nie czerpią z takich spotkań energii do życia, a wręcz przeciwnie, opadają z sił i odczuwają potrzebę chwili samotności. Nie oznacza to jednak, że unikają jak ognia jakichkolwiek kontaktów. Po prostu są inaczej do nich nastawieni. Pobieżne, szybkie znajomości, rozmowy o niczym, nie sprawiają im żadnej satysfakcji. Dużo lepiej czują się podczas głębszej dyskusji na temat, który ich interesuje.

intro

Z tego właśnie powodu introwertyzm w znacznym stopniu przeważa w środowisku naukowym i artystycznym. Skupienie na swoim wnętrzu, głębsze rozważanie swoich emocji, dokładne ważenie słów sprawia, że introwertycy są znacznie bardziej kreatywni. Wśród popularnych osób są nimi na przykład Julia Roberts, Meg Ryan, Meryl Streep, Helen Hunt, Clint Eastwood, Tom Hanks, Harrison Ford. Może to być dla nas zaskakujące, jednak to dostateczny dowód na to, że takie osoby nie zamykają się ciągle w swoim świecie unikając jakichkolwiek kontaktów z innymi.

Wielu psychologów uważa, że, wbrew pozorom, introwertycy posiadają bardzo wiele pozytywnych cech, które korzystnie wpływają zarówno na ich relacje międzyludzkie, jak i karierę zawodową. Do najważniejszych z nich należą:

  • elastyczność,
  • niezależność,
  • silny indywidualizm,
  • umiejętność koncentrowania się na wykonywanym zadaniu,
  • błyskotliwość,
  • kreatywność.
  • refleksyjność.

Cechy te sprawiają, że introwertycy potrafią być doskonałymi pracownikami. Niewiele osób widzi ich natomiast na stanowiskach kierowniczych, a tymczasem nawet na takich świetnie sobie radzą.

Introwertyk w związku

intro3

Mówi się, że przeciwieństwa się przyciągają. Tak samo powinno być zatem w związku introwertyka z ekstrawertykiem. Nie jest to jednak do końca prawda. Osobie otwartej i wylewnej trudno jest zaakceptować fakt, że jej partner jest raczej powściągliwy w uczuciach. Często prowadzi to do różnego typu nieporozumień, włącznie z przeświadczeniem, że nasza druga połówka przestała nas kochać, bo nie okazuje nam tego.

Jak pokochać introwertyka i cieszyć się udanym związkiem z nim? Kluczem do sukcesu jest przede wszystkim akceptacja. Jeżeli zrozumiemy, że bywają chwile, kiedy potrzebuje on chwili samotności, przebywania w ciszy, milczenia, na pewno będzie nam za to bardzo wdzięczny. Potrzeby te nie wynikają bowiem z tego, że nie darzy nas już uczuciem. To naturalna potrzeba jego wewnętrznego „ja”. Jeżeli jej nie zrozumiemy introwertyk będzie czuł się źle.

Kluczem do sukcesu w zrozumieniu introwertyka jest uświadomienie sobie, że introwertyzm nie jest chorobą ani żadną ułomnością. Nie jest też typem osobowości gorszym od ekstrawertyzmu. Często, pod osłoną dystansu i oziębłości kryje się osoba naprawdę warta naszej uwagi.

Źródła: www.zwierciadlo.pl, www.kobieta.wp.pl, www.psychologia.net.pl

Powrót do pracy po urlopie nie musi być taki trudny

Długo i z utęsknieniem czekamy zwykle na swój upragniony urlop. Planujemy go, rozmyślamy jak najlepiej odpocząć, co w czasie jego trwania będziemy zwiedzać i jakie formy aktywności wybierzemy. Jest dla nas prawdziwą motywacją, dlatego przez ostatnie dni przed wolnym spinamy się bardziej, niż kiedykolwiek, żeby pracować jeszcze lepiej. W końcu, gdy już nadchodzi, mija dużo szybciej, niż mogłoby się wydawać. Ani się obejrzymy, a przychodzą ostatnie dni, po których czeka nas praca, od której się oderwaliśmy. Dla wielu osób powrót z urlopu nie jest łatwy, często dosięga ich wówczas depresja pourlopowa. Jak sobie z nią poradzić?

046 pourlopowane

Zazwyczaj urlop planujemy sobie w ten sposób, aby nasz wyjazd trwał od samego początku do końca. Wtedy zaraz po nim, już następnego dnia, czeka nas bolesny powrót do pracy. Nie jest to przyjemna wizja. Nasz organizm może zacząć się buntować. W końcu jeszcze wczoraj wylegiwał się na słonecznej plaży, a nazajutrz już jest skazany na ośmiogodzinne siedzenie w biurze. Dużo lepszym pomysłem jest przeznaczenie kilku dni na aklimatyzację. Najlepiej wrócić z urlopu 1-2 dni wcześniej i przeznaczyć ten czas na oswajanie się z codziennością, od której byliśmy oderwani.

Daj sobie chociaż jeden dzień po wakacjach

na odpoczynek i zaaklimatyzowanie się.

Kiedy przyjdzie już dzień, w którym musimy zmierzyć się z pracą, nie róbmy tego zbyt gwałtownie. Nastawienie budzika kilka minut wcześniej, niż zwykle, pozwoli na spokojne przeżycie poranka, bez niepotrzebnych nerwów i stresu, które i tak są wtedy nieuniknione. Przebudzenie się, spokojne wypicie kawy, rozmowa z domownikami pozwoli na chwilę relaksu, wprawi w miły nastrój i oszczędzi nam porannej nerwówki.

Pierwszego dnia wstań trochę wcześniej,

rób wszystko wolniej, 

znajdź czas na poranną kawę.

W końcu nastanie moment, kiedy będziemy zmuszeni przekroczyć próg miejsca naszej pracy. Z pewnością pragniemy zrobić to jak najłagodniej. W głowie jednak wciąż kołaczą się myśli, jak dużo zaległości jest przed nami do nadrobienia. Najtrudniejszą chwilą jest chyba otwarcie skrzynki mailowej z obawą, ile nieprzeczytanej korespondencji nas zasypie. Nie starajmy się wówczas w jednej chwili ogarnąć wszystkiego. To i tak z pewnością się nie uda, a dodatkowo może w nas wywołać frustrację i wpędzić w depresję. Najlepiej, jak wszystkie czekające na nas sprawy podzielimy na grupy – od bardzo pilnych do tych, które możemy zrobić później.

Poukładaj swoje zaległości w pracy od tych najważniejszych

do tych, które mogą jeszcze poczekać.

Nie nastawiajmy się z góry na to, że pierwszy dzień powrotu do pracy będzie dla nas koszmarem. To, z jakim nastawieniem tam pójdziemy, uzależnia to, jak ten czas spędzimy. Postarajmy się zgromadzić trochę dobrej energii, nie zapomnijmy o porannym śniadaniu, wyśpijmy się. Pomyślmy, że w pracy, oprócz obowiązków, czekają też na nas ludzie, których lubimy i z którymi z chęcią podzielimy się naszymi wrażeniami z wakacji.

post-holiday-spleen

Psychologowie podkreślają, że pierwsze dni powrotu do pracy nie należą do najłatwiejszych. Nie ma co liczyć na to, że będziemy wówczas tak samo wydajni, jak w trakcie normalnego tygodnia. Zazwyczaj potrzebujemy około 4-5 dni na to, by na powrót przywyknąć do codziennych obowiązków i znowu wdrożyć się w wir pracy. Dlatego warto powoli i systematycznie realizować wszystkie czekające na nas zadania.

Pamiętaj, że weekend, to taki mały urlop 😉

Nie ma się co łudzić, jeszcze przez długi czas będziemy z utęsknieniem wspominać nasz urlop, a nawet w jakiejś mierze nim żyć. Nie zapominajmy jednak o tym, że po każdych pięciu dniach pracy czeka nas weekend. Jeżeli nawet zwykle spędzamy go na nadrabianiu domowych obowiązków, na które nie mieliśmy czasu w tygodniu, tym razem postarajmy się spędzić go trochę inaczej. Można to zrobić na przykład wyjeżdżając poza miasto, udając się do kina czy restauracji albo wybrać jeszcze inną formę spędzania czasu, która pozwoli przez tę krótką chwilę pożyć wakacjami.

Źródła: www.job-impulse.pl, www.styl.pl, www.kobieta.dziennik.pl