Powrót do pracy po urlopie nie musi być taki trudny
Długo i z utęsknieniem czekamy zwykle na swój upragniony urlop. Planujemy go, rozmyślamy jak najlepiej odpocząć, co w czasie jego trwania będziemy zwiedzać i jakie formy aktywności wybierzemy. Jest dla nas prawdziwą motywacją, dlatego przez ostatnie dni przed wolnym spinamy się bardziej, niż kiedykolwiek, żeby pracować jeszcze lepiej. W końcu, gdy już nadchodzi, mija dużo szybciej, niż mogłoby się wydawać. Ani się obejrzymy, a przychodzą ostatnie dni, po których czeka nas praca, od której się oderwaliśmy. Dla wielu osób powrót z urlopu nie jest łatwy, często dosięga ich wówczas depresja pourlopowa. Jak sobie z nią poradzić?
Zazwyczaj urlop planujemy sobie w ten sposób, aby nasz wyjazd trwał od samego początku do końca. Wtedy zaraz po nim, już następnego dnia, czeka nas bolesny powrót do pracy. Nie jest to przyjemna wizja. Nasz organizm może zacząć się buntować. W końcu jeszcze wczoraj wylegiwał się na słonecznej plaży, a nazajutrz już jest skazany na ośmiogodzinne siedzenie w biurze. Dużo lepszym pomysłem jest przeznaczenie kilku dni na aklimatyzację. Najlepiej wrócić z urlopu 1-2 dni wcześniej i przeznaczyć ten czas na oswajanie się z codziennością, od której byliśmy oderwani.
Daj sobie chociaż jeden dzień po wakacjach
na odpoczynek i zaaklimatyzowanie się.
Kiedy przyjdzie już dzień, w którym musimy zmierzyć się z pracą, nie róbmy tego zbyt gwałtownie. Nastawienie budzika kilka minut wcześniej, niż zwykle, pozwoli na spokojne przeżycie poranka, bez niepotrzebnych nerwów i stresu, które i tak są wtedy nieuniknione. Przebudzenie się, spokojne wypicie kawy, rozmowa z domownikami pozwoli na chwilę relaksu, wprawi w miły nastrój i oszczędzi nam porannej nerwówki.
Pierwszego dnia wstań trochę wcześniej,
rób wszystko wolniej,
znajdź czas na poranną kawę.
W końcu nastanie moment, kiedy będziemy zmuszeni przekroczyć próg miejsca naszej pracy. Z pewnością pragniemy zrobić to jak najłagodniej. W głowie jednak wciąż kołaczą się myśli, jak dużo zaległości jest przed nami do nadrobienia. Najtrudniejszą chwilą jest chyba otwarcie skrzynki mailowej z obawą, ile nieprzeczytanej korespondencji nas zasypie. Nie starajmy się wówczas w jednej chwili ogarnąć wszystkiego. To i tak z pewnością się nie uda, a dodatkowo może w nas wywołać frustrację i wpędzić w depresję. Najlepiej, jak wszystkie czekające na nas sprawy podzielimy na grupy – od bardzo pilnych do tych, które możemy zrobić później.
Poukładaj swoje zaległości w pracy od tych najważniejszych
do tych, które mogą jeszcze poczekać.
Nie nastawiajmy się z góry na to, że pierwszy dzień powrotu do pracy będzie dla nas koszmarem. To, z jakim nastawieniem tam pójdziemy, uzależnia to, jak ten czas spędzimy. Postarajmy się zgromadzić trochę dobrej energii, nie zapomnijmy o porannym śniadaniu, wyśpijmy się. Pomyślmy, że w pracy, oprócz obowiązków, czekają też na nas ludzie, których lubimy i z którymi z chęcią podzielimy się naszymi wrażeniami z wakacji.
Psychologowie podkreślają, że pierwsze dni powrotu do pracy nie należą do najłatwiejszych. Nie ma co liczyć na to, że będziemy wówczas tak samo wydajni, jak w trakcie normalnego tygodnia. Zazwyczaj potrzebujemy około 4-5 dni na to, by na powrót przywyknąć do codziennych obowiązków i znowu wdrożyć się w wir pracy. Dlatego warto powoli i systematycznie realizować wszystkie czekające na nas zadania.
Pamiętaj, że weekend, to taki mały urlop 😉
Nie ma się co łudzić, jeszcze przez długi czas będziemy z utęsknieniem wspominać nasz urlop, a nawet w jakiejś mierze nim żyć. Nie zapominajmy jednak o tym, że po każdych pięciu dniach pracy czeka nas weekend. Jeżeli nawet zwykle spędzamy go na nadrabianiu domowych obowiązków, na które nie mieliśmy czasu w tygodniu, tym razem postarajmy się spędzić go trochę inaczej. Można to zrobić na przykład wyjeżdżając poza miasto, udając się do kina czy restauracji albo wybrać jeszcze inną formę spędzania czasu, która pozwoli przez tę krótką chwilę pożyć wakacjami.
Źródła: www.job-impulse.pl, www.styl.pl, www.kobieta.dziennik.pl