Wpisy

Płacz i jego dobre strony

Według holenderskich badań przeprowadzonych na 4 tys. osób, kobiety płaczą przeciętnie 2,7 razy na tydzień, mężczyźni – raz w tygodniu. Nie lubimy płakać, ponieważ najczęściej robimy to w chwili osobistych lub zawodowych porażek. Płacz uważamy za oznakę słabości i niedoskonałości. Powstrzymujemy się od łez, bo nie wypada płakać. Jednak płacz ma zalety i jest potrzebny do zachowania harmonii w organizmie człowieka, a co za tym idzie, także w jego życiu.

 

Łzy towarzyszą nam od pierwszych chwil życia. Noworodki przez pierwsze trzy tygodnie życia płaczą „na sucho”, dopiero między 5 a 12 tygodniem życia pojawiają się łzy, które oznajmiają o mokrej pieluszce, głodzie czy strachu, potem z kolei odzwierciedlają smutek, żal, złość czy rozczarowanie. W tych nieprzyjemnych momentach naszego życia płacz staje się manifestem uczuć, rozładowuje napięcia i łagodzi stresy.

Frustracja, przygnębienie, bezsilność , poczucie straty, krzywdy  i osamotnienia to tylko niektóre z negatywnych stanów emocjonalnych, które prowadzą nas do łez. Płaczemy, kiedy coś nam się nie udaje, przeżywamy rozterki i odczuwamy bolesne rozstanie i zdradę. Czasem to również objaw depresji i załamania emocjonalnego. Kobiecy płacz jest także przejawem zmiennych emocji oraz niekontrolowanym wybuchem kumulacji złych uczuć.

Płaczemy także z radości, dlatego łzy nie zawsze są skutkiem złych doświadczeń, nastrojów i humorów. Czasem bywają bezcennymi kropelkami wzruszeń, szczęścia i nadziei. Kiedy spotyka nas życiowa tragedia i tracimy już nadzieję na poprawę, a potem los się zmienia na lepsze, po policzku płynie łza. Łzy pokazują całą gamę stanów emocjonalnych.

Tradycyjne podejście do wychowania, polegające na nieokazywaniu publicznie uczuć, zaobserwować można już tylko w bardzo konserwatywnych rodzinach, jak np. królewska. Na szczęście idące z duchem czasu, matki zdają się, na szczęście, wyznawać nową teorię, że „płacz to zdrowie”. Poznajmy zatem dokładniej nasz łzy i przyjrzyjmy się ich pozytywnym stronom.

00577Czym właściwie są łzy?

Głównym składnikiem łez jest woda, odrobina soli oraz substancje bakteriobójcze. Produkowane są przez gruczoły łzowe, a podczas mrugania powiekami automatycznie rozprowadzane. Służą do nawilżania, oczyszczania i zabezpieczania przed bakteriami rogówki oraz spojówki oka. Łzy to bowiem głównie woda z dodatkiem soli mineralnych, np. sodu, potasu, miedzi, żelaza, cynku, wapnia. W skład łez wchodzi także nieznaczna ilość białka i lizozymu. Dzięki takim ingrediencjom łzy uznawane są przez medyków za jeden z najsilniejszych antyseptyków, czyli preparatów bakteriobójczych. Stanowią one ochronę dla delikatnych gałek ocznych, zapobiegają wysuszaniu spojówki oraz pomagają usuwać z oka obce ciała.

Aby płyn łzowy dokładnie pokrywał gałkę oczną musimy mrugać powiekami około 25 razy na minutę. Kiedy nam coś wpadnie do oka np. rzęsa, ziarenko piasku czy jakiś mały owad natychmiast pojawiają się łzy. Zaczynają intensywnie się gromadzić i następuje łzawienie, które ma za zadnie oczyścić delikatną powłokę oka i wypłukać drażniący element. Jest to naturalna czynność organizmu.

W zależności od tego, jaki jest powód płaczu, inny jest skład chemiczny łez. Chemicy wyodrębnili we łzach substancję, która działa jak morfina, czyli znieczula ból. Łzy prawdziwe, tj. pojawiające się na przykład pod wpływem smutku, różnią się składem od tych, których pojawienie się warunkuje zapach cebuli czy chrzanu. We łzach emocjonalnych występuje prolaktyna, czyli hormon wydzielany na skutek stresu.

Terapia z płaczem

Negatywnych emocji nie można w sobie kumulować. Nie wypieraj się emocji. Powstrzymywanie łez wywołuje stany depresyjne: bezsenność, nadpobudliwość czy agresję. Rezultatem tłumienia negatywnych emocji może być choroba wrzodowa żołądka, stany zapalne jelita grubego lub dolegliwości sercowe. Płacz pełni rolę oczyszczającą, bo pozwala powrócić do równowagi psychicznej i wewnętrznej harmonii, przynosząc oczyszczenie i ukojenie.  Niektórzy zapłakani czują się lepiej i poprawia się ich samopoczucie. Płacz, podobnie jak śmiech,  jest zdrowy dla organizmu. Sprawia, że mózg jest lepiej dotleniony, rozluźniony i obniża się ciśnienie krwi.

Płacz to idealny sposób na darmową psychoterapię. Płacząc można również mówić i krzyczeć o tym, co nas boli i rani. Możemy robić to w samotności albo przytuleni do bliskiej osoby. Nie ma się, czego wstydzić. Lepiej wypłakać i wykrzyczeć ból niż zamęczać się i zadręczać. Emocje są naturalną, ludzką skłonnością i jednocześnie potrzebą. Nie warto ich ukrywać, a zwłaszcza tych negatywnych, które z czasem wybuchną w sposób niekontrolowany i nieprzewidywalny. Pozwól im popłynąć ze łzami, a poczujesz przyjemną ulgę. Inaczej złe emocje nie miną i nie znikną, powodując wewnętrzne napięcie i nieprzemijający stres.

Chociaż w stereotypowym pojmowaniu rzeczywistości łzy są oznaką słabości i przypisuje się je raczej kobietom niż mężczyznom, to jednak każdy z nas powinien czasem skorzystać z tej swoistej psychoterapii, jaką dają nam łzy. Pamiętaj, że człowiek, który dużo płacze jest zdrowszy i dłużej żyje.

 

Źródła: poradnia.pl, alejakobiet.pl, zdrowie.wp.pl

Emocje a sztuka – terapeutyczna funkcja sztuki

Sztukę definiujemy jako twórcze działanie człowieka odwołujące się do uczuć i intelektu poprzez oddziaływanie na zmysły: wzrok i słuch, w niektórych przypadkach również dotyk – gdy zastępuje zmysł wzroku lub idzie z nim w parze. Będąc twórcami lub odbiorcami sztuki pobudzamy nasze zmysły i wyzwalamy całą paletę emocji – pozytywnych i negatywnych. Co zatem możemy zyskać obcując ze sztuką?

 

Wszyscy odczuwamy podobnie

Ekstaza, radość, smutek, rozpacz – tak różne emocje może budzić w ludziach właściwie poprowadzona kreska czy celnie położona plama koloru na płótnie. Reagujemy na nie bardzo silnie, nawet nie zdając sobie sprawy z mechanizmu, który nas do tego skłania. Grupa naukowców postanowiła sprawdzić co się dzieje z naszymi emocjami, gdy obcujemy ze sztuką. Wykorzystali do tego komputer, z którego uczynili eksperta w dziedzinie sztuki abstrakcyjnej i emocji.

Do pracy zainspirował ich abstrakcjonista Wasilij Kandinski, który sugerował, że wpływ sztuki abstrakcyjnej na emocje jest czymś rzeczywistym i obiektywnym, o czym decydują cechy kolorów i zachodzących między nimi relacji. Jeśli to prawda, to komputery powinny sobie z tym poradzić – założył Nicu Sebe z L’Universita degli Studi di Trento we Włoszech.

Trafność tej hipotezy udowodnił w pracy z systemem wizyjnym – układem elektronicznych urządzeń służących do automatycznej analizy wizyjnej otoczenia na podobieństwo zmysłu wzroku u ludzi. Korzystając z takiego systemu, Sebe i jego współpracownicy poddali analizie pięćset abstrakcyjnych obrazów z muzeum sztuki współczesnej włoskich miast Trento i Rovereto. System oceniał rozmieszczenie barw, kształtów i linii na poszczególnych pracach. Jednocześnie te same obrazy naukowcy pokazali stu ochotnikom i sprawdzali u nich reakcje emocjonalne.

Potem program komputerowy zestawił dane na temat reakcji ludzi z informacjami o rozkładzie i oddziaływaniu barw na obrazach. Dzięki temu ustalił, jak poszczególne elementy obrazu wpływają na nastrój widzów. Komputer potwierdził np., że czarne, spiczaste zygzaki odpowiadają raczej emocjom znajdującym się na „ponurym” krańcu spektrum, a jasne, łagodne w kształcie elementy budzą raczej uczucia pozytywne.

Testując system rozpoznawania, naukowcy „podsunęli” mu do zeskanowania zupełnie inne dzieła sztuki, chcąc, by na skali emocji (od negatywnych do pozytywnych) także i dla nich wskazał typową reakcję przeciętnego człowieka. W niemal 80 proc. przypadków system dawał wynik zgodny z przeciętną reakcją stu osób, oglądających te same obrazy.

38635616_xxl

 

Psychoterapia

Jeśli z badań wiadomo, że sztuka oddziałuje na nasze emocje, to dlaczego nie wykorzystać jej do terapii psychologicznych.Terapeutyczna funkcja sztuki – wszelkiej sztuki – polega od  przez całe tysiąclecia na wzbudzaniu w ludziach wrażliwości na piękno i dobro. W ten sposób zapewne powiększała się sfera tych dwóch wartości w każdym, kto miał do sztuki dostęp – tworząc ją lub podziwiając. Człowiek pomnażał piękno i dobro w swoim otoczeniu, bo podświadomie czuł, że tak będzie mu się lepiej żyło. Sztuka spełniała swą funkcję psychoterapeutyczną upiększając i wzbogacając ludzkie życie.

Psychoterapia dosłownie znaczy „leczenie duszy” lub „leczenie psychiki”. Leczenie, czyli ulepszanie dobrostanu. Psychoterapeutyczne – a więc lecznicze – funkcje sztuki rozpatrywać można z dwóch perspektyw: tworzenie sztuki wpływa na twórcę oraz na odbiorcę. Twórca może wyrażać swym dziełem swe lęki, wzruszenia, zagubienie lub wiarę, a także swoje myśli, w sumie – dowolne przeżycie, którym chce lub musi podzielić się ze światem. Odbiorca nie musi czuć tego samego, co twórca, ale zdarza się, że tak jest. Zresztą nikt nigdy tego nie dowie się na pewno. Na przykład nie jest pewne, że uczucie widza stojącego przed portretem Van Gogha z obciętym uchem jest identyczne, jakie przeżywał Van Gogh malując swój autoportret.

Specyfiką i jednocześnie najbardziej terapeutycznym walorem sztuki – zwłaszcza sztuki niewerbalnej, a więc dzieł plastycznych, pantomimicznych, tanecznych i muzycznych – jest jej bezpośrednie, pozaintelektualne odwoływanie się do sfery emocji. Skoro pozaintelektualne, więc nieograniczone pod względem wykształcenia i zasobów poznawczych i inteligencji odbiorców. Z tego powodu sztukę można stosować jako narzędzie oddziaływania na emocje już u małych dzieci, u osób upośledzonych umysłowo, pacjentów z uszkodzeniami płatów czołowych mózgu lub znajdujących się w stanie szoku pourazowego. Chorzy na depresję, niepełnosprawni, odratowani samobójcy, więźniowie – więc ludzie skrajnie nieszczęśliwi, cierpiący i zrozpaczeni znajdują często dzięki własnej twórczości i obcowaniu ze sztuką drogę powrotu do życia, które wydawało się pozbawione sensu i celu. Dlatego też współcześnie w psychoterapii klinicznej stosuje się samodzielnie lub równolegle z innymi metodami leczenia, także muzykoterapię, arteterapię, psychodramę, choreoterapię oraz zaleca pisanie terapeutyczne.

 

Jak to działa

Funny concept with theatrical maskChodzi o to, że doznania emocjonalne nie trafiają wyłącznie do oddzielnej sfery uczuć, tylko obejmują poprzez uczucia całą osobę: a więc także ciało, umysł, ducha. Pod wpływem kojącej muzyki lub kołyszącego wirowania, ciało się rozpręża, rytm serca staje się miarowy, ciśnienie krwi obniża się, mózg zaczyna regularnie dotleniać się. Nakarmiony tlenem mózg bez zakłóceń odbiera sygnały z wnętrza organizmu oraz ze świata zewnętrznego. Człowiek zaczyna adekwatnie do rzeczywistości odczuwać ciepło lub zimno, ciszę lub hałas, obecność lub nieobecność innych ludzi, uczucie głodu lub sytości, swoje potrzeby fizjologiczne, bodźce przychodzące z zewnątrz. A przecież z człowiekiem nic się nie „stało”, tylko przez 30 min. płynęły dźwięki na przykład Szóstej Suity angielskiej d-moll Jana Sebastiana Bacha. Człowiek poddał się im. Muzyka dokonała reszty. Gdyby wystawić tę samą osobę na oddziaływanie innych dźwięków – powiedzmy, na drugą część V Symfonii cis-moll Gustava Mahlera – efekt fizjologiczny byłby zupełnie inny.

Sztuki sceniczne – dramat, pantomima, balet – pozwalają przez pośrednictwo odgrywanych ról, ekspresji ruchu, mimetyczny wyraz wrażeń i emocji lub przez słowa nie nasze, ale dające szansę identyfikacji – oczyszczają. Katharsis, czyli oczyszczenie, wycisza. Nie ma lepszej psychoterapii niż taka, która uśmierza strach i ból. Ludyczny aspekt teatru pobudza do życia dziecko w każdym z nas. Nie zawsze rozbawia, ale zawsze odwraca uwagę, przenosi ją z miejsca, na które była skierowana, w inne miejsce. Czyli – najkrócej mówiąc – dekoncentruje. To zaś bywa sposobem na uwolnienie się na przykład od natrętnych myśli, obsesyjnych lęków, od nienawiści lub gniewu skierowanych w czyjąś stronę. Czyż może być lepsza terapia dla ludzi zafiksowanych na cierpieniu? Ludyczna strona sztuki, w tym także pewnych gatunków muzyki, tańca, obrazów, dramy, literatury, poezji – czyni cuda pomagając wyrwać się z grzęzawiska własnych ciężkich myśli i uczuć. Sztuka, która to potrafi, staje się medium psychoterapii.


Pamiętajmy o tym, że sztuka wpływa na nasze emocje i warta jest tego, aby poświęcić jej trochę uwagi. Zakres sztuki jest bardzo szeroki, dlatego na zakończenie artykułu przedstawiamy listę, każdy może znaleźć coś dla siebie:

  • rysunek, malarstwo, plakat, instalacja, kolaż;
  • rzeźba, płaskorzeźba, mozaika, witraż, fresk, architektura;
  • muzyka instrumentalna, wokalna, chóralna, elektroniczna;
  • balet, taniec, pantomima;
  • dramat sceniczny, rapsodyczny, cyrkowy, happening artystyczny;
  • poezja, proza literacka;
  • fotografia, film, animacja elektroniczna.

Źródła: odkrywcy.pl, polki.pl

Nie daj się nerwom – odpręż swoje ciało i umysł

Kiedy czujesz, że zbiera się w Tobie negatywna energia i  masz ochotę krzyczeć szybko przypomnij sobie ten artykuł, w którym przedstawimy Ci  jak szybko się zrelaksować i okiełznać złe emocje. Nerwowe sytuacje towarzyszą nam w codziennych sytuacjach. Są szczęściarze, których  charakteryzuje większa odporność na stres, a inni po prostu nauczyli się sobie z nim radzić. Ty też możesz. Te metody na uspokojenie pomogą Ci powrócić do równowagi  dlatego warto je praktykować regularnie!

Ustal, co możesz zmienić a co jest od Ciebie niezależne.

Musisz się dowiedzieć co Cię „rozstraja”. Czy jest to fakt, że spóźnisz się na spotkanie, nie masz kontaktu z kimś ważnym, musisz nagle zmienić plany, korek na drodze, zgubiłeś klucze. Musisz dokładnie wiedzieć co jest największym problemem żeby skutecznie z tym walczyć. Są rzeczy, na które mamy wpływ, jak umówienie się na inny termin spotkania, są rzeczy, na które nie mamy wpływu — korek, awaria systemu, brak prądu. Właściwe ich przyporządkowanie pozwoli nam działać bez niepotrzebnej straty czasu i energii. Refleksja nad sobą może nam pomóc w poznaniu co wywołuje większy stres i, przynajmniej w niektórych przypadkach, pozwoli na uniknięcie go, bądź przygotowanie się na niego wcześniej.Angry businesswoman furious woman screaming

 

Uspokój ciało

  1. Ćwiczenia fizyczne— ruch sprawia, że szybciej pozbywamy się hormonów stresu z organizmu. Każdy, kto podejmuje wysiłek fizyczny przyzna, że nigdy nie czuje się tak zrelaksowany jak wówczas, gdy porządnie się spoci. Bieg, siłownia  albo aerobic, a nawet żwawy marsz na świeżym powietrzu sprawią, że stresy staną się mniej uciążliwe. Ćwiczenia na zewnątrz mają tę zaletę, że dodatkowo dotleniają nasz mózg.
  2. Rytmiczny oddech— skupienie się na rytmicznym, spokojnym oddechu, całymi płucami, uspokaja cały organizm i wycisza go. Sposób sprawdzony od dziesięcioleci. Głębokie oddychanie pozwoli ci się odstresować w zaledwie kilka minut.
  3. Sen — prześpij się lub zdrzemnij. Odpoczynek jest bardzo ważny jeśli chcesz zrezygnować ciało i umysł. Jeśli jesteś zmęczony łatwiej się denerwujesz i stresujesz.
  4. Zioła na uspokojenie — pij herbatki ziołowe na uspokojenie, które pozwolą ci odzyskać równowagę psychiczną i pomogą przy problemach ze snem. Sięgaj więc po wywar z melisy, chmielu, rumianku albo dziurawca. W aptekach i sklepach zielarskich kupisz gotowe mieszanki stworzone z myślą o nerwusach.
  5. Kąpiel relaksacyjna — ciepła woda i olejki aromatyczne sprawią, ze Twoje ciało szybko się odpręża.
  6. Płacz — wypłacz sięto kolejny sprawdzony sposób, który daje ujście negatywnym emocjom. Otrzesz łzy i będzie lepiej.
  7. Masaż — zrelaksuje ciało i duszę. Im bardziej ciało jest napięte, tym większe poddenerwowanie.
  8. Sprzątanie — posprzątaj dom. Czysty i zorganizowany dom może być bardzo pomocny do walki ze stresem. Pamiętaj, że samo sprzątanie może relaksować.

 


Uspokój umysł

  1. Słuchanie spokojnej muzyki— relaksujące dźwięki pomagają w uspokojeniu szaleńczego rytmu naszych myśli. Niemniej jednak, jeśli wybierzemy coś bardzo żywego i gwałtownego, możemy tylko bardziej „nakręcić” nasz organizm, niekoniecznie do produktywnego działania.
  2. Spędzenie chwili czasu z bliskimi osobami— przyjaciele i rodzina wyzwalają w nas poczucie bezpieczeństwa. Nic tak nie uspokaja spanikowanego umysłu jak obecność drugiej osoby i świadomość, że świat nie zamierza za chwilę się zawalić. Porozmawiaj z bliskimi o tym, co cię dręczy. Opowiadając o swoich stresach zrzucisz z siebie ciężar, a twój dylemat może okazać się mniej straszny. Tym bardziej, kiedy otrzymasz wsparcie.
  3. Planowanie — zapisz na kartce w punktach, co wzbudza w tobie największy niepokój i zastanów się co możesz zrobić, żeby polepszyć sytuację. Zawsze znajdzie się jakieś rozwiązanie. Mądrze zarządzaj swoim czasem. Zaplanuj czas tak, aby nie ograniczać swojego czasu wolnego.
  4. Pozytywne myślenie — połóż się wygodnie i zrób pozytywną wizualizację stresującej sytuacji – znasz przecież regułę samospełniającej się przepowiedni. Przestań myśleć o rzeczach, które cię stresują. Staraj się czymś zająć, aby oderwać umysł od nieprzyjemnych myśli. Używaj pozytywnej afirmacji. Mówienie do siebie jest wspaniałym narzędziem, którego można używać w każdym momencie – nawet wówczas, gdy czujesz, że zaczynasz tracić nad sobą kontrolę. Po prostu mów do siebie w myślach: Jestem spokojny; Nic nie jest w stanie wyprowadzić mnie z równowagi; To wszystko jest nieważne itp.
  5. Śmiech — więcej się śmiej i uśmiechaj. Oglądnij coś zabawnego, mogą to być zdjęcia w Internecie lub ulubiony serial komediowy. Śmiech to zdrowie(i zmarszczki mimiczne).
  6. Liczenie — wolno policz do dziesięciu. Licząc skupiaj się na każdej z cyfr. Ta technika pomoże ci uniknąć powiedzenia lub zrobienia czegoś, czego będziesz później żałować.
  7. Kontakt z psychologiem — jeśli istnieje taka potrzeba skonsultuj się z psychologiem. Postaraj się zapomnieć o przeszłości i żyć teraźniejszością.

1308570838795156762140385200

 

 

 

 

Źródła: tipy.interia.pl, neoma.pl, ofeminin.pl, wp.pl

 

 

Lenistwo siłą napędową

Nie obijaj się, nie marnuj czasu, nie odkładaj spraw na później. Słyszymy to od dziecka. Tymczasem świat popychają do przodu próżniacy i wałkonie. Poznajmy dobre strony lenistwa.

Filozof Bertrand Russel twierdził, że gdyby wszyscy ludzie byli nieskorzy do działania, na świecie byłoby mniej wojen, bo nikomu nie chciałoby się chwytać za broń. Mówił także, że ludzie pracują zawodowo za dużo, przez co nie mają już czasu i sił na rozwój swoich zainteresowań, talentów i pasji. W ten sposób stają się nieszczęśliwi i sfrustrowani. Z kolei według żydowskiej Kabały lenistwo zwykle jest wadą, ale czasem bywa zaletą – mianowicie wtedy, gdy odczuwamy niezdrowy pociąg do rozkoszy i kosztowności. W tym przypadku lepiej zbijać bąki i nawet pobudzać siebie do bumelanctwa („Siedź i nic nie rób – zrobisz mądrze”).
Lenistwo jako motywacja

Krąży ludowa mądrość: „Potrzeba jest matką wynalazku, a lenistwo ojcem”. Rzeczywiście, większość ułatwiających życie wynalazków powstała dlatego, że ich twórcy nie chcieli się przemęczać lub pomyśleli o zmęczeniu innych osób. Dlatego mamy pralki, odkurzacze i maszyny, które pozwalają zrobić coś mniejszym nakładem pracy, środków i w krótszym czasie.  Wedle filozofii lenistwo to pogoda ducha i uspokojenie duszy i myśli. Niektórzy filozofowie w starożytności uznawali lenistwo za szczęście i niejako za cel życia. Chodzi oczywiście o taką formę lenistwa, które powoduje wymyślanie, generowanie takich zachowań, sprzętów, atrybutów dnia codziennego, które na dłuższą metę zaoszczędzą czas i energię człowieka. Inaczej mówiąc – lenistwo jako motywacja. W końcu według zasady oszczędności poznawczej powinniśmy poszukiwać takich rozwiązań, które będą od nas wymagały jak najmniejszego spożytkowania zasobów energetycznych.
Uczniowie przykładowo wolą czytać skrypty, streszczenia i tak zwane „bryki” od samodzielnego opracowywania opasłych ksiąg i sporządzania notatek. Zamiast biegać po sklepach, szukać towaru na półkach (bo specjaliści od merchandising’u znowu postanowili przenieść naszą ulubioną kawę na drugi koniec sklepu) i przywozić go do domu, oszczędzamy czas i siłę korzystając z internetowych zakupów. Kilka kliknięć i dokonujemy zakupu, a kurier dostarcza nam towar pod same drzwi. Upraszczając sobie życie jeszcze bardziej korzystamy dziennie rano z elektrycznej szczoteczki do zębów (wynalazek P. C. Woog’a z roku 1954). A sprowadzając rozważania do najbardziej podstawowych czynności, rezygnujemy z szukania informacji i podejmowania decyzji, co wiąże się z wzięciem na siebie odpowiedzialności i korzystamy z opinii i pomocy „ekspertów” z danej dziedziny, kontaktując się z nimi przez telefon lub internet. Taka osoba poda nam rozwiązanie naszego dylematu oraz udowodni słuszność tej decyzji przedkładając uproszczone zestawienie argumentów (aby nie tracić czasu na wnikliwe czytanie/słuchanie), najlepiej przedstawione w postaci wykresu lub wypunktowanych „za” i „przeciw”. Realizowanie zadań staje się szybkie, łatwe i mało złożone.

Leniwe życie – łatwiejsze życie

Lenistwo powoduje przedłużenie czasu wypoczynku, dzięki któremu człowiek może uzupełnić lub zmagazynować potrzebną energię lub poświęcić się czynnościom, które uzna za istotne. Warto zastanowić się jakie uczucia budzą się w nas, gdy zamiast spędzić chwilę przy kawie z rodziną lub przyjaciółmi, spędzamy tą chwilę na romantycznej randce z myjką i płynem do naczyń sprzątając po obiedzie. Co czujemy, gdy moglibyśmy jeszcze smacznie spać, a jesteśmy zmuszeni do odśnieżania i zdrapywania lodu z szyb samochodu? Zastanówmy się co czujemy, gdy w końcu szczęśliwi korzystamy z toalety we własnym mieszkaniu i nie musimy biegać na dwór do wychodka przy każdej naglącej potrzebie i jeszcze dodatkowo nosić kilku litrów wody z powodu braku spłuczki. Możemy zaoszczędzić czas, siłę, zdrowie, poprawiając być może swoje relacje z bliskimi i po prostu poświęcając czas samemu sobie. Być może każdego dnia korzystamy z poczucia lenistwa i realizujemy je, ułatwiając sobie w jakiś sposób życie, a nawet nie zdając sobie z tego sprawy. blog_zw_4326093_6201720_tr_lenistwo_1

Polecamy wykonanie małego zadania, które być może wskaże jak poprzez własne lenistwo ułatwić sobie życie:

  • Wypisz „leniwe” sposoby które ostatnio pomogły Ci oszczędzić pracę i czas.
  • Spróbuj wypisać inne sytuacje, w których możesz je zastosować.
  • Zastanów się także i zapisz, w których sytuacjach nie będą one jednak wystarczająco efektywne.
  • Pomyśl nad celem, który musisz wykonać w najbliższym czasie – zapisz go.
  • Napisz plan działania, dzięki któremu będziesz mógł go osiągnąć.
  • Gdy będziesz miał go już przed oczyma spróbuj się zastanowić, co można w nim zmienić, aby oszczędzić sobie pracy i czasu. Może niektóre czynności można całkiem wykreślić, lub skondensować.

Może okaże się, że osiągnięcie tego celu nie wymaga aż tak wielkiego wysiłku, bo wystarczy tylko posłuchać swojego wewnętrznego lenistwa i poddać się jego motywacji. Poczuj swojego wewnętrznego lenia i daj sobie szanse na odrobinę relaksu i czasu dla siebie!

Nie szukaj a znajdziesz

Nasz logiczny mózg (mózg zająca) nie byłby w stanie wpaść na nowatorskie pomysły gdyby nie żółwi umysł, wolniejszy, mniej skoncentrowany, skłonny do zabawy i marzeń. „Jeśli próbujesz coś wymyślić, używając zajęczego mózgu, będziesz wpadać w stare tory myślenia, odtworzysz to, co już znasz. Jedyny sposób na znalezienie nowego kierunku to stworzyć w umyśle przestrzeń, w której może się pojawić coś nowego” . Oto przykłady olśnienia bez myślenia:

  • Gdy angielski poeta i filolog Alfred Edward Housman wracał do domu po zakrapianym spotkaniu w londyńskim pubie Spaniards Inn, trzy gotowe, w pełni uformowane zwrotki wiersza po prostu pojawiły się w jego głowie. Nad czwarta, ostatnia zwrotka pracował kilka miesięcy.
  • Howard Schultz, szef Starbucksa, doświadczył „efektu Eureka” podczas wakacji w Mediolanie, gdy poczuł, ze kawiarnie, w których godzinami pije się jedna kawę, przyjmą się w jego rodzinnych Stanach Zjednoczonych. Na szczęście nie zlecił badan rynku, które najprawdopodobniej wykazałyby, ze żaden Amerykanin nie będzie chciał zapłacić trzech dolarów za jedno espresso. Po prostu wiedział, ze dzięki temu pomysłowi jego kawiarnie Starbucks odniosą sukces.
  • Bezmyślności i nieodpowiedzialności Michaela Svedy zawdzięczamy odkrycie cyklamatu używanego do produkcji słodzików. Ten naukowiec pracował na University of Illinois nad lekami przeciwgorączkowymi. Wbrew wszelkim zasadom palił w pracowni papierosa. Odłożył go na chwilę na stół, a gdy potem wziął go do ust, poczuł słodki smak. Substancją, która zabrudziła filtr, był własnie cyklamat. „Bóg czuwa nad głupcami, dziećmi i chemikami” – powiedział w rozmowie z „New York Timesem”.

Ludzie przepracowani nie są zdolni do kreatywnego myślenia. Aby mieć czysty umysł, potrzeba minimum relaksu. Pokazuje to anegdotka o Sherlocku Holmesie, który lubił spędzać czasu w towarzystwie fajki i wygodnego fotela. W opowiadaniu „Człowiek z blizną” Holmes z łatwością rozwiązuje kolejną zagadkę kryminalną, a zdumiony Inspektor Pracowity wzdycha: „Bardzo chciałbym wiedzieć, w jaki sposób dochodzi pan do swoich osobliwych wniosków?”. Genialny detektyw odpowiada: „Do ostatniego doszedłem, siedząc na pięciu poduszkach, wypaliwszy wielką porcję tytoniu”.

Źródło: wiecjestem.us.edu.pl, focus.pl

Jeszcze trema czy już glassofobia?

W wielu zawodach związanych z umiejętnościami miękkimi ważnym elementem ścieżki rozwoju jest umiejętność skutecznego przemawiania publicznego. Z jednej strony przemówienie ma charakter wydarzenia i zostaje zapamiętane na długo, wpływając na dużą liczbę osób. Z drugiej strony wielu ludzi odczuwa stres, tremę lub wręcz paniczny strach przed przemawianiem do dużej grupy osób.

Jak większość lęków, ten bardzo często jest zakorzeniony w szkole i przesadnej samokrytyce, którą nam nadano podczas odpowiedzi pod tablicą, kiedy osądzający głos nauczyciela krzyknął „siadaj, pała”. Ale jest to wydarzenie z przeszłości, które tak naprawdę nie ma wpływać na nasz późniejszy sukces. Są przecież osoby, które czerpią przyjemność z prowadzenia wykładów, czy nawet przemówień do licznej grupy osób na Sali. Jest w tym jakaś magia, poczucie autorytetu, sprawczości w naszym życiu- to, że przekazujemy naszą myśl bezpośrednio do grupy która nas słucha.

Jak zapanować nad stresem?jak_mowic

Okazuje się, że wystarczy go sobie uświadomić. Psychologowie przeprowadzili ciekawy eksperyment – dwóm grupom studentów kazano przeprowadzić prezentację na temat ich mocnych i słabych stron. jednej grupie opowiedziano o tym, jak ich organizm może zareagować na stres i dlaczego tak się dzieje. Drugiej grupy nie przygotowano. Następnie każdy uczestnik przygotowywał prezentację, którą wygłaszał przed dwoma oceniającymi ją osobami, z których jedna, przez cały czas trwania prezentacji wyrażała niewerbalnie swoje niezadowolenie i zniecierpliwienie (np. kręcąc głową, czy stukając długopisem o blat biurka). Jak poradzili sobie studenci? Grupa nie przygotowana panikowała. Ta, której wyjaśniono jak działa stres poradziła sobie lepiej, a badania ciśnienia, które potem przeprowadzono wykazały, że ich organizm lepiej poradził sobie ze stresem pompując więcej bogatej w tlen krwi do mózgu.

Mów do konkretnej osoby

Paradoksalnie stres ogranicza najważniejszą umiejętność podczas przemowy – zdolność spontanicznego wypowiadania się, dynamicznego opowiadania i tworzenia metafor na bieżąco. Jedną z technik radzenia sobie ze stresem podczas przemówień publicznych jest przemawianie do jednej, wybranej osoby. Tu nie chodzi o to, żeby zwracać się do nie osobiście, albo patrzeć na nią cały czas. Można co jakiś czas zmieniać osoby do których mówimy, a przede wszystkim chroni nas to przed nadmiernym czytaniem ze slajdów lub kartki lub, co gorsza, błądzeniem wzrokiem po suficie lub podłodze, co potęguje stres.

Unormuj oddech

Pomocne mogą się okazać klasyczne techniki oddechowe, powolny i spokojny wdech i wydech. Podobnie jest z mową ciała – poruszając się w wyluzowany sposób, z wyprostowaną postawą bohatera wracającego ze zwycięskiej wyprawy nie odczujemy strachu, możemy go przemienić w siłę, która nas wspiera i ekscytację, pobudzenie przed występem.

Kolejną techniką przełamywania lęku podczas przemówień publicznych jest właściwe przygotowanie planu ramowego wypowiedzi. Gdy mamy gotowy plan co i kiedy mówić, o wiele łatwiej jest zachować porządek. To daje poczucie kontroli i panowania nad tym co mówimy, a wypowiedź zyskuje na wartości i spójności.

Pamiętajmy, że doświadczenie najlepiej buduje pewność siebie. Wraz z kolejnymi przemowami stres ustępuje, a w jego miejsce pojawia się satysfakcja, radość i chęć podejmowania nowych wyzwań.

„Glassofobia – lęk przed występowaniem publicznym”
TopTenFears

Przyczyny glassofobii
Przypadłość tę uznaje się za następstwa traumatycznych wydarzeń bądź ekstremalnych sytuacji, również tych, których nie powiązalibyśmy z naszym problemem. Nawet osoby dorosłe, które w młodości nie skarżyły się na nieumiejętność nawiązywania kontaktów, mogą odczuwać strach przed ludźmi w późniejszym wieku. Często blokada psychiczna dotyczy dzieci i młodzież, co może być przyczyną zakompleksienia. Ciągły niepokój sprawia wiele trudności w szkole, nie tylko w relacjach z rówieśnikami. Zdarza się, że stres nie wynika z braku wiedzy bądź przygotowania do zajęć. W obawie przed ekspozycją i koniecznością przemawiania uczniowie nie przyznają się do tego, że odrobili pracę domową lub znają prawidłowe rozwiązanie zadania, a nawet unikają lekcji. Często przejawia się to słabymi wynikami w nauce, co tłumaczy się lenistwem i brakiem solidności. Dużą rolę w tej sytuacji odgrywają rodzice i nauczyciele, których stosunek do ucznia może tak samo pomóc, jak i zaszkodzić. Bagatelizowanie trudności dziecka może pociągnąć za sobą pasmo kolejnych problemów i zaburzeń. W parze z lękiem przed wysławianiem własnych myśli idzie strach przed ludźmi, strach przed odrzuceniem, co jest szczególne dla fobii społecznych.
Objawy glassofobii
Objawy glassofobii przypominają dolegliwości towarzyszące zwyczajnemu stresowi, jednak ich chroniczność i intensywność mogą wskazywać, że mamy do czynienia z poważnym schorzeniem. Generalnie chorzy skarżą się na poczucie silnego niepokoju na myśl o nadchodzącym momencie próby, uczuciu towarzyszy drżenie rąk, uderzenia gorąca i nadmierna potliwość. Podczas przemowy głos się załamuje, niekiedy jest drażniący dla przemawiającego i „rani uszy”, gardło zdaje się ściśnięte i odczuwana jest suchość w jamie ustnej. Kiedy zaczynają się trudności z artykułowaniem słów, utwierdzamy się w przekonaniu, że nie jesteśmy w stanie kontynuować, pojawia się pustka w głowie i ogarnia nas panika. Oddech przyspiesza, serce bije mocniej, a głos brzmi płaczliwie. Obezwładniający strach przed kompromitacją jest na tyle silny, że wywołuje silne napięcie mięśni, co objawia się bólem fizycznym. Niekiedy może dokuczać silny ból brzucha i wymioty. Ogromny stres nie przejawia się jedynie w chwilach wystąpień, ale również w domowym zaciszu, kiedy boimy się „na zapas”. Nieprzespane noce, problemy z koncentracją, niepewność uczuć i brak zrozumienia odbijają się na naszych relacjach z bliskimi. Ciągły lęk przed wystawieniem siebie na pośmiewisko może wynikać z niskiej samooceny i stopniowo ją obniżać.

Kiedy sięgnąć po pomoc?

Nie warto również przedwcześnie rezygnować z pomocy psychologa. Wielu ludzi, którzy nie wierzą w skuteczność pomocy psychologicznej, już po kilku wizytach nie może wyjść z podziwu nad tym, jak wiele się zmieniło w ich życiu. Dotyczy to także stresu. Oczywiście tego typu usługi nie zawsze są tanie. Jeśli jednak uda się zorganizować grupę, nie będzie problemów ze znalezieniem psychologa, który poprowadzi zajęcia. Ten rodzaj trudności znacznie bardziej nadaje się do treningu grupowego, niż indywidualnego. Nie jest też wykluczone, że znajdziemy na swojej lub blisko położonej uczelni wydział psychologii, gdzie studenci starszych lat często potrafią już poprowadzić bardzo dobre zajęcia związane z pokonywaniem stresu. Wiele ośrodków zajmujących się pomocą psychologiczną współpracuje też ze stażystami, którzy mogą poprowadzić trening za naprawdę niewielkie pieniądze.

Źródło: emocje.net.pl

10 sposobów na zdrowie psychiczne

Pomyśl o nich jak o nawykach, które dobrze zacząć wprowadzać w życie. Oprócz spokoju ducha możesz dodatkowo wesprzeć swoje dążenie do szczęścia. Dobrze byłoby tak po prostu cieszyć się życiem bez względu na moment, okoliczności i trudności, prawda?

1. Mów o uczuciachZdrowie psychiczne Polaków

Człowiek zdrowy psychicznie jest świadomy – wie, co dzieje się w jego wnętrzu, zdaje sobie sprawę z tego, co przeżywa, często też od razu wie, co wywołuje jego emocje. Patrzysz na takiego zdrowego człowieka i masz pewność, że pozwala sobie na chwilę refleksji. Zastanawia się, a potem mówi o swoich uczuciach:
Kocham Cię.
Boję się.
Czuję się zagubiony. 
Tak bardzo się cieszę.
Jest mi źle.
Jak często mówisz o swoich uczuciach? Zastanów się teraz, z jaką łatwością przychodzi Ci okazywanie miłości (partnerowi, dziecku, mamie, babci) – mówisz o tym wprost, okazujesz uczucie gestami czy nie potrafisz w ogóle wyrazić tego, co czujesz. Wstydzisz się?
Pomyśl o strachu, lęku, niezadowoleniu, zwątpieniu – jak radzisz sobie z wyrażaniem tych emocji? Jak czujesz się w chwili, kiedy przyznajesz się do słabości lub niedoskonałości?
Zacznij mówić o sercu zamiast o rozumie. Zamiast słów „Myślę, że…” użyj „Czuję, że…”. Sprawdź, jak to jest – komunikować się za pomocą języka emocji. Mówienie o uczuciach jest budujące, pozwala na zacieśnienie więzi z ludźmi i jest szansą na poznawanie siebie. Pozwól sobie na to – najwyżej ktoś pomyśli, że coś czujesz!
Ćwiczenie: Weź kartkę papieru i długopis i spisz wszystkie emocje, jakie pamiętasz z minionego tygodnia. Przypomnij sobie, co czułeś – nazwij to. Czy to był żal? Zażenowanie? Strach? Zacznij od rejestrowania swoich odczuć, a następnie zastanów się nad tym, w jaki sposób mógłbyś o nich opowiedzieć bliskiej osobie.
Cel ćwiczenia: Kluczem do wyrażania emocji jest uświadomienie sobie ich. Zaobserwuj, jakie odczucia pojawiają się w Tobie, zapisz to, przeanalizuj.

2. Stawiaj przed sobą duże i małe cele

Życie pozbawione celu jest trudne – jeśli zatem o tym wiemy, czemu nie ułatwić sobie w jakiś sposób egzystencji? Stawianie przed sobą celów długofalowych (np. na 5 lat), osadza Twoje życie w pewnych ramach – określasz siebie jako rodzica (bo chcesz spędzić kolejne lata zajmując się dziećmi), studenta (bo rozpoczynasz nowy naukowy rozdział i chcesz się w tym spełniać) lub biegacza (bo stwierdziłeś, że chcesz żyć od jednego maratonu do drugiego). Budujesz swoje poczucie bezpieczeństwa, wiesz, jaki masz punkt odniesienia – to dzięki tym długofalowym celom skutecznie i sensownie możesz stawiać przed sobą te mniejsze cele. Właśnie – cele o mniejszej skali (na rok, na pół roku, kwartał) pozwalają Ci łapać chwile, ale i realizować cele długofalowe. Jeśli wiesz, że za 5 lat chcesz się przeprowadzić do Miami, pracujesz na to przez 5 lat. Nic nie zdarzy się tak po prostu.
Zadbaj o to, aby Twoje cele były tworzone w oparciu o metodę SMART.
Ćwiczenie: Zapisz na kartce 30 celów (małych i tych większych), które chciałbyś zrealizować do końca roku. Pomyśl o realizacji swoich marzeń, ale i o rozwoju emocjonalnym, pracą nad pasjami, pokonywaniem własnych ograniczeń. Zastanów się nad tym, jakie kroki milowe możesz wykonać w stronę realizacji swoich wielkich życiowych planów. Kiedyś trzeba zacząć, prawda? Kiedy już określisz, o czym marzysz, rozplanuj to. Dedykuj każdy miesiąc, tydzień, może nawet dzień jakiemuś celowi.

3. Ćwicz naturalnie

Aktywność fizyczna jest czymś bardzo ważnym – ćwiczenia sprawiają, że nie tylko dbasz o swoje ciało, ale i pracujesz nad stresem oraz radzisz sobie z trudnymi emocjami o wiele łatwiej. Warto to docenić! Zanim jednak ochoczo wybiegniesz do siłowni lub klubu fitness, zastanów się nad włączeniem w swój rozkład tygodnia aktywności fizycznej na świeżym powietrzu. Tak, zacznij ćwiczyć naturalnie – zamiast wymyślnych układów choreograficznych, wybierz po prostu ruch. Bieganie, spacery, praca w ogrodzie… Poczuj siłę swojego ciała, zapewnij sobie trochę endorfin przebywając na świeżym powietrzu.
Kontakt z naturą ma duże znaczenie dla zdrowia psychicznego – chociażby ze względu na wpływ na stres. Pozwól sobie na prostotę ruchu na łonie natury, poczuj energię świata, który Cię otacza zamiast ciągłego przebywania w zatłoczonej siłowni.
 
Ćwiczenie: Bez względu na to, kiedy to czytasz, wstań, otwórz najbliższe okno, stań przy nim i przez 5 minut rozciągaj się, wdychając świeże powietrze. Nawiąż kontakt z naturą.

4. Utrzymuj realne kontakty z ludźmi

Tak, cały ten internetowy świat jest przepełniony wyzwaniami. Szczególnie w ich relacyjnym aspekcie. Zauważ, jak wiele związków opiera się na facebookowo-instagramowych kontaktach. Skupianie się na takich kontaktach buduje poczucie samotności (czasem nieuświadomione), skłania do uzależnienia od internetu i może generować stres. Nie namawiamy Cię do rezygnacji z korzystania z sieci (o nie, korzystajmy z tego, co mamy w zasięgu ręki), ale zachęcamy do realnych kontaktów z ludźmi – spotkania, rozmowy telefoniczne czy wspólna organizacja czegoś ważnego. Opcji jest wiele, a skutek dość ważny. Realne, mocne więzi z innymi wpływają doskonale na poczucie własnej wartości, poprawiają jakość życia i dają poczucie przynależności, które ma wielki wpływ na samopoczucie.
Oczywiście – możesz być tym typem człowieka, który nie potrzebuje setek znajomych i spotkań z kimś każdego dnia. W porządku. Nie zmienia to jednak faktu, że chcielibyśmy zachęcić Cię do przekształcenia maksymalnej ilości wirtualnych znajomości w te bardziej realne, wymagające osobistego kontaktu. 
Ćwiczenie: zadbaj o swoje relacje i postaw przed sobą wyzwanie: w najbliższym tygodniu spotkaj się z 5 ważnymi dla siebie osobami. Tak, to trudne, tydzień ma przeciez tylko 7 dni. Czemu jednak nie spróbować? Przyjmijmy, że takie spotkania mają być jak najbardziej realne (telefon lub rozmowa twarzą w twarz), krótsze lub dłuższe, jak chcesz. Zaplanuj kolację u Ciebie w domu, spotkaj się z kimś w drodze do pracy, zabierz kogoś na spacer (zamiast iść samemu).

5. Rób coś fajnego – regularnie

Wyobraź sobie, że ktoś mówi Ci dowcip, a Ty nie rozumiesz, nie śmiejesz się, może nawet uznajesz, że to żenujące – śmiać się z czegoś takiego. Oj, wygląda na to, że ktoś tu dawno się nie bawił. Wyluzuj, zacznij robić coś fajnego, otwórz się na śmiech, radość, spontaniczność i zerwij ze smutkiem i miną nudziarza. Ekscytacja, wesołość i skłonność do śmiania się z bzdur jest tym, co może Cię wspaniale zrelaksować po pełnym napięć dniu. Na stres reaguj czymś przeciwnym – luzem.
Jeśli jesteś zbyt spięty, zamknięty i przestałeś się śmiać (lub nawet uśmiechać!) zacznij natychmiast działać. Twoje ciało potrzebuje endorfin, które wydzielają się podczas radości. Jeżeli od czasu do czasu zatańczysz szalony taniec do ulubionej piosenki, zorganizujesz walkę na poduszki, nagle wyjedziesz za miasto na weekend (lub spędzisz noc w namiocie we własnym ogródku – lub salonie), uwolnisz się od napięć, rutyny i nudy – a to właśnie one zagrażają naszemu samopoczuciu i funkcjonowaniu psychicznemu. 
Ćwiczenie: zrób dziś coś fajnego. Niech to będzie Twoim ćwiczeniem, które będzie regularnie powtarzane 🙂

6. Ukształtuj swoją wizję idealnego życia

Powiesz, że Ty wcale nie masz tak łatwo. Skąd wiesz, kto z nas ma łatwiej w życiu? Dziś chcemy zachęcić Cię przede wszystkim do snucia marzeń i stworzenia własnej wspaniałej wizji idealnego życia. Zastanów się nad tym, czego pragniesz. Jak powinien wyglądać Twój doskonały dzień? Jakie nawyki, rytuały, przedmioty, miejsca mają być Twoją codziennością? Co powinieneś robić? Jeśli potrzebujesz – narysuj swój pomysł na wielkim arkuszu, spisz listę, nagraj, napisz do siebie list. Wyobraź to sobie.
Wizja idealnego życia jest ciekawą formą dbania o swoją psychikę. Przede wszystkim kształtuje pewne spojrzenie na przyszłość, uruchamia marzenia, kreatywność i dzięki temu działa motywacyjnie. Jeśli wiem, jak cudnie może być, chce mi się to realizować. To nie wszystko – wizja przyszłości jest jak tarcza ochronna w sytuacjach trudnych. Jeśli wiem, że czeka mnie coś dobrego, zaciskam zęby i działam.
Ćwiczenie: narysuj lub opisz swój idealny dzień. Przemyśl jego wszystkie aspekty: jak wyglądasz, czym się zajmujesz, co zjadasz itd. Miej swoją wizję blisko siebie – zawieś ją na tablicy, noś w notesie – i zaglądaj do niej jak najczęściej. Niech tkwi w Twojej głowie po to, abyś w końcu ją zrealizował.

7. Uwielbiaj siebieBehind the mask

Jesteś niepowtarzalny – zdajesz sobie z tego sprawę? Wygląda na to, że nadszedł czas na prawdziwe docenianie siebie – co byś powiedział na uznanie, że jesteś prawdziwym diamentem, o który trzeba dbać? Zajmij się zatem swoim ciałem i umysłem – pamiętaj, że oba te obszary są ze sobą mocno związane. Postaw na zdrowe odżywianie (to, co jemy wpływa na nasze funkcjonowanie psychiczne), ruch (endorfiny, które wydzielają się podczas wysiłku fizycznego wpływają fenomenalnie na samopoczucie), relaks (radzenie sobie ze stresem za pomocą technik relaksacyjnych i zwykłego odpoczynku jest bardzo ważne!). Dbaj o siebie – nagradzaj się za wysiłki, realizuj drobne zachcianki i kaprysy. Im mniej samobiczowania i więcej samołaskotania tym lepiej dla Twojego zdrowia psychicznego.
Zdolność do dbania o siebie wynikać może w dużej mierze z akceptacji siebie – sami chyba wiemy, jak o to trudno. Jeśli zatem masz problem z (nazwijmy to w ten sposób) oddawaniem sobie czci, wyrażaniem zadowolenia, pielęgnowaniem siebie, pomyśl o tym, jak jesteś wyjątkowy. Twoje codzienne wysiłki z pewnością zasługują na docenienie, Twoja praca – na nagrodę. Udowodnij sam sobie, że jesteś warty tego, aby otoczyć Cię opieką i uwielbiać Cię. Uwielbiaj sam siebie zatem.
 
Ćwiczenie: Zacznij udowadniać sobie swoją wartość i skrupulatnie zapisuj każdego dnia drobne sukcesy, które udało Ci się osiągnąć. Zauważaj swoje dokonania – nawet jeśli to coś zwyczajnego. Każdy dzień może być niepowtarzalną szansą na rozwój – dostrzeż zatem, jakie kroki udaje Ci się pokonać. Każdego wieczora zapisuj w zeszycie małe osiągnięcia danego dnia. Jeśli uda Ci się zrealizować coś wielkiego – również to zapisz. A potem doceniaj sam siebie. Warto przecież o Ciebie dbać!

8. Stawiaj przed sobą wyzwania

Wyzwanie to coś, co jest wymagające. Podejmujesz się i musisz się trochę wysilić, aby zrealizować cel. Działasz, choć czasem Ci się nie chce, masz dość, boisz się. Ale działasz. Dzięki wyzwaniom wychodzisz poza swoją strefę komfortu, uczysz się nowych rzeczy, budujesz swoje doświadczenie i poznajesz siebie jeszcze bardziej.

Cele do zrealizowania to jedno – określasz je i starasz się doprowadzić do końca. Wyzwania to nieco inny temat – to doświadczenia, które niekoniecznie muszą wiązać się z dążeniem do sukcesu. Są raczej przeżyciami, które rozwijają kreatywność, zdolność radzenia sobie ze stresem i wysoką samoocenę. Wyobraź sobie, że postawiłeś przed sobą wyzwanie związane z wysiłkiem fizycznym – i udało Ci się zrealizować ten cel. Jak się wtedy czujesz? Zadowolenie z siebie, duma, wrażenie, że się rozwijasz, jesteś konsekwentny. 

Ćwiczenie: Co powiesz na zapisanie kilkunastu lub kilkudziesięciu pomysłów na wyzwania. Niech to będzie coś wymagającego, trudnego, przyprawiającego Cię o gęsią skórkę, może nawet przerażającego. Wszystkie te pomysły mają być dla Ciebie wyzwaniem (czyli zapomnij o łatwiźnie) – postaraj się wziąć pod uwagę różne dziedziny życia. Co dalej? Określ sobie datę graniczną i do tego dnia zrealizuj wszystkie swoje pomysły.
Cel ćwiczenia: dzięki takiemu planowaniu wyzwań stajesz przed procesem rozwojowym, który może wiele zmienić w Twoim życiu. Oprócz bardzo intensywnej nauki, nowych przeżyć i pokonywania wewnętrznych blokad, serwujesz sobie pracę nad swoim poczuciem własnej wartości. Nawet jeśli nie każde wyzwanie będzie zrealizowane, Ty będziesz działać – a to dla każdego zdrowego człowieka jest kluczowe i dodające energii.

9. Przestań porównywać swoje życiowe wyzwania z wyzwaniami innych 

Albo problemy – jakkolwiek to nazywasz. Prawda jest taka: nie masz pojęcia, z czym borykają się ludzie w Twoim otoczeniu. I bardzo dobrze, że tego nie wiesz. Zajmij się swoim życiem, przestań się porównywać. Dlaczego? Przede wszystkim: masz jedynie wyobrażenie tego, jak żyją inni. Patrzysz na nich z własnej perspektywy, nie masz świadomości, jak wygląda życie za zamkniętymi drzwiami ich domów i tworzysz w swojej głowie wizję życia, które nie istnieje. Jeśli lubisz się porównywać do tych innych –  tracisz. Jeśli patrzysz na innych jak na gorszych od siebie – stajesz się nieznośny, zadufany i wredny (serio!). Jeśli natomiast porównujesz się z ludźmi, czując się gorszym od nich, tracisz pewność siebie, wpadasz w sidła zazdrości i przestajesz doceniać to, co masz. W obu przypadkach cofasz się, zamiast się rozwijać. I tworzysz wokół siebie chmurkę negatywnych emocji.
Choć unikanie porównań do innych ludzi jest trudne i wymaga ćwiczeń, jest możliwe. Bardzo dobrą strategią może być skłanianie się do porównań do siebie samego z minionych miesięcy czy lat. Przypomnij sobie, jak to było jakiś czas temu – zmieniłeś się, prawda? Jak nowych cech w sobie zauważyłeś? Czego się nauczyłeś? W czym stałeś się mistrzem? W wielu rzeczach jesteś już dziś lepszy niż kiedyś. Pomyśl, czego jeszcze możesz się nauczyć!
Ćwiczenie: Znów sięgnij po kartkę papieru i podziel ją na dwie części. Z jednej strony zapisz imiona 5 osób, które podziwiasz (lub im zazdrościsz – bądź ze sobą szczery), a z drugiej tych, od których czujesz się w jakiś sposób lepszy (lepsze ciuchy, stan konta, wygląd, sytuacja rodzinna itd.). Zastanów się teraz nad tym, w jaki sposób mógłbyś wyrazić szczery podziw, dla osób, które są przez Ciebie podziwiane. Zrób to – spotkaj się, napisz maila, zrób prezent. Nic na tym nie stracisz – nikt nie uzna, że rzeczywiście jesteś od nich w gorszy. Wręcz przeciwnie – wyrażając uznanie, nie tylko budujesz swoją silną pozycję, ale i panujesz nad negatywnymi emocjami.
Pamiętasz o 5 osobach, od których czujesz się lepszy? Zamiast pławienia się w tych odczuciach, zrób krok w inną stronę. Zastanów się, jak mógłbyś wesprzeć te osoby w rozwoju, zainspirować. Co Ci to da? Po pierwsze wspomaganie innych ludzi działa terapeutycznie: szczególnie w przypadku osób, które szukają poczucia własnej wartości w porażkach innych ludzi. Ponadto możesz spodziewać się całej gamy pozytywnych sygnałów od ludzi, którym pomagasz, a to będzie działało wspaniale na Twoją emocjonalność.

10. Proś o pomoc

Ok, możesz być bardzo bardzo samodzielny. Zero pomocy od innych, żadnego wsparcia w trudnych sytuacjach. Nic. Emocje? Ależ absolutnie! Nie okażesz ich – smutku, zwątpienia, strachu. Nie przyznasz się do porażki – wolałbyś odgryźć sobie język niż przyznać się, że w czymś sobie nie radzisz. I tu popełniasz błąd. Osoba, która ma ochotę na dbanie o swoje zdrowe psychiczne, tworzy wokół siebie mniejszą lub większą grupę wsparcia. Ma się przed kim wygadać, może zadzwonić w każdym momencie, aby poszukać porady, wie, że gdzieś tam czeka ktoś, kto zawsze pomoże. Wspaniała świadomość.
Proszenie o pomoc nie jest niczym druzgoczącym. Jest zupełnie normalne – każdy z nas ma momenty, w których samotność nie jest niczym dobrym. Możesz cierpieć z powodu utraconej miłości, trudności z rodzicami, kryzysów w związku, problemów z dziećmi, studiami, marzeniami, czymkolwiek. Jeśli w Twoim otoczeniu znajdzie się ktoś, kto Ci zawsze pomoże, zapewnisz sobie poczucie bezpieczeństwa i społecznej przynależności. To jak pakiet ochronny przygotowany na sytuacje kryzysowe.
 
Ćwiczenie: Zadbaj o zaistnienie reguły wzajemności – jeśli i Ty będziesz służył innym pomocą, możesz spodziewać się rewanżu. Postaw przed sobą małe wyzwanie i każdego dnia pomagaj jednej osobie – w różnych możliwych sytuacjach. Może to być staruszka w sklepie, rodzic, ktoś bliski, zupełnie obca osoba – sprawdź, jaka siła drzemie w Twojej skłonności do pomagania innym. Łatwiej tez będzie Ci prosić o pomoc kogoś, kto uzyskał coś od Ciebie.
 źródło: edytazajac.pl

Kobieta i mężczyzna: różnice, o których nie wiesz

Kobieta ma lepiej rozwiniętą empatięmezczyzna-vs-kobieta

Dzięki ściślejszemu zespoleniu obydwu półkul kobietom trudniej oddzielić emocje od rozsądku. Dlatego oceniają ludzi intuicyjnie, potrafią czytać z wyrazu twarzy, gestykulacji oraz sposobu mówienia, a na podstawie zachowania łatwiej odróżniają prawdę od kłamstwa. Kobieta wie, że jej partner ją okłamuje. I nie da się tego wytłumaczyć jedynie przypisywaną podejrzliwością czy nadwrażliwością, bo jest to zasługa kobiecego mózgu, prawdziwego wykrywacza uczuć. Mają po prostu umiejętność dostrzegania subtelnych zmian w otoczeniu i wyciągania na tej podstawie trafnych wniosków oraz lepiej rozwiniętą empatię, czyli umiejętność wczuwania się w cudze emocje, podczas gdy mężczyzna jest zupełnie na to obojętny. Gdy zadajesz partnerowi pytanie, całą sobą rejestrujesz jego reakcje. Choć nie zdajesz sobie sprawy z tego, twoje oczy, mięśnie twarzy, dłonie naśladują zachowanie mężczyzny. Zaczynasz odczuwać te same emocje: też zaciskasz zęby, wilgotnieją ci dłonie. Twój mózg analizuje reakcje i wyciąga wniosek: rozmówca się boi, prawdopodobnie coś ukrywa. Wyczulone zmysły sprawiają, że większość kobiet przeczuwa małżeńską zdradę, zanim ona nastąpi. Na ogół kobieta nie zdaje sobie sprawy, skąd biorą się jej przeczucia. Gdy zaniepokojona rzuca oskarżenia, partner zastanawia się, kto na niego doniósł. Mężczyzna jest emocjonalnym ślepakiem, nie potrafi wczuć się w położenie kobiety. Nie zauważa, że partnerkę coś gnębi. Trzeba mu o tym wprost powiedzieć.

 

Kobieta jest nastawiona na budowanie więzi, mężczyzna na robienie kariery

Dziewczynki od kołyski bardziej interesują się ludźmi, chłopcy rzeczami. My wpatrujemy się w twarz matki, lubimy gaworzyć. Dlatego szybciej nawiązujemy więzi z innymi. Chłopcy są równie szczęśliwi, gdy paplają do leżącej obok zabawki lub przyglądają się przedmiotom. Już czteromiesięczne bobasy płci żeńskiej potrafią odróżnić fotografię znanych im osób od nieznajomych, niemowlęta płci męskiej zazwyczaj tego nie umieją.
Dziewczynki chętnie bawią się lalkami w dom, odgrywając rolę mamy lub przedszkolanki. Lubią sobie coś opowiadać i chętnie biorą udział w zabawach grupowych. Chłopcy sięgają po klocki, bawią się wszelkimi rodzajami pojazdów, w gruncie rzeczy wszystkim, co działa obojętnie, czy jest to klamka od drzwi, czy kontakt elektryczny. Są bezustannie w ruchu, wybierają zabawy i gry oparte na działaniu, w których można rywalizować i jednoznacznie udowodnić swoją przewagę.
Z wiekiem te różnice jeszcze się pogłębiają i w dorosłym życiu stają się jednym z głównych powodów braku porozumienia między mężczyzną a kobietą. Ze względu na to, że kobiecy mózg umożliwia lepszy przepływ informacji między półkulą myślenia i emocji, są one predysponowane do kontaktów z ludźmi. Dobrze czują się w grupie, łatwo nawiązują znajomości, rozmawiają z przypadkowo spotkanymi ludźmi w sklepie czy u lekarza, co często denerwuje naszych partnerów.
Z powodu znacznie wyższego niż u kobiet poziomu testosteronu mężczyźni są od nas bardziej agresywni i impulsywniejsi. kobiety są bardziej opanowane i cierpliwe, dlatego zwykle łagodzą konflikty i pierwsze wyciągają rękę na zgodę. Częściej niż mężczyźni śmieją się, mimo że tak naprawdę nie jest im do śmiechu, i potrafią być miłe dla osób, których nie lubią. Gdy mężczyzna dostanie zaproszenie na dwie imprezy towarzyskie w tym samym terminie, pójdzie tam, gdzie odniesie jakieś korzyści, albo postara się pogodzić obie. Kobieta pozostanie wierna pierwszemu zobowiązaniu albo wybierze znajomych, których odmowa wyrządziłaby gospodarzom większą przykrość.
Mężczyźni są nastawieni na robienie kariery, kobiety na budowanie więzi, bliskości. Te, które koncentrują się na pracy zawodowej, albo zostały tak skonstruowane, albo nie spotkały mężczyzny, któremu udało się im dać poczucie bezpieczeństwa.

Kobiety są bardziej wyczulone na detale, mężczyźni patrzą „całościowo”

Mężczyźni odbierają „ogólny” obraz. Oglądają się za kobietą, bo podoba im się „jako całość”, nie dostrzegają fryzury, modnej sukienki. My potrafimy opowiedzieć, kto jak był ubrany na przyjęciu, mężczyźni zrelacjonować toczącą się tam dyskusję. Magazynują więcej informacji nieważnych i przypadkowych. Oni zapamiętują tylko to, co ma dla nich znaczenie. Mają lepszą wyobraźnię przestrzenną i wyczucie perspektywy. Ich domeną jest też podzielność uwagi. Mężczyzna może jednocześnie mówić, rozwiązywać krzyżówkę i oglądać telewizję, kobieta nie. Przodują w dziedzinach matematyczno-przyrodniczych i wykazują lepszą koordynację manualno-wzrokową. Lepiej potrafią ocenić odległość, dlatego zwykle są lepszymi kierowcami. My rezygnujemy z wąskiego miejsca parkingowego, na które trzeba wjechać tyłem, mężczyzna wjeżdża na nie bez zastanowienia.

Mimo tego dzisiejsze kobiety w niczym nie ustępują mężczyznom: realizują się zawodowo, biorą udział w życiu politycznym, tworzą elity intelektualne. Świetnie sprawdzają się w tych samych co mężczyźni rolach.

Natura faworyzuje kobiety…

… pod wzgledem zmysłów. Kobiecy słuch funkcjonuje sprawniej: słyszą lepiej, łatwiej zapamiętują przypadkowe melodie, lepiej i czyściej potrafią je powtórzyć. Częściej niż mężczyźni potrafią zanucić piosenkę, którą tylko raz usłyszały w radiu, bez trudu rozpoznają przez telefon głos osoby, chociaż rozmawiały z nią zaledwie kilka razy. Amerykańscy badacze ustalili, że wśród osób, które dobrze śpiewają, kobiet jest aż 6 razy więcej niż mężczyzn. Lepiej też odbierają barwę głosu, co może stanowić częściowe wyjaśnienie niezwykłej wrażliwości kobiet na „ten ton”, o którego używanie często oskarżają swoich partnerów. Potrafią odbierać subtelności znaczeń na podstawie tonu głosu i intensywności wyrazu. Ale też łatwiej irytują się z powodu dźwięków – mężczyźnie odgłos kapiącego kranu nie przeszkadza, kobieta wstanie w nocy, by go zakręcić. Silniej i dokładniej odczuwają także smak, a kobiecy nos jest zdecydowanie wrażliwszy od męskiego. Wzrok też różni płci. Kobiety lepiej widzą w nocy, panowie przy jasnym świetle. Kobiety mają lepszą pamięć wzrokową i lepiej reagujemy na tzw. spektrum czerwieni (odróżniamy więcej odcieni), panowie mają lepszą głębię spojrzenia. Pole widzenia kobiet jest szersze i np. prowadząc auto, ogarniają wzrokiem także pobocza, mężczyźni widzą tylko szosę, ale lepiej oceniają odległość.

Mężczyzna:

  • ma gorszy słuch
  • posługuje się swobodnym słownictwem
  • ma lepsze wyczucie perspektywy
  • ma skłonność do myślenia abstrakcyjnego, ogólnego, teoretycznego
  • łatwiej zapamiętuje informacje, które tworzą spójną formę lub mają jakieś konkretne znaczenie
  • ma dobrze rozwiniętą wyobraźnię przestrzenną, np. lepiej niż kobieta poradzi sobie z budową domu z klocków na podstawie dwuwymiarowego planu
  • wykazuje lepszą koordynację ręka-oko potrzebną w grach zespołowych i lepiej orientuje się na mapie
  • jest skłonny do reakcji agresywnych, ma potrzebę współzawodnictwa, rywalizacji
  • ma dobrze rozwinięte przekonanie o własnej wartości, większą pewność siebie i wiarę we własne siły

Kobieta

  • ma lepszy słuch i lepszą pamięć wzrokową
  • posługuje się bardziej konwencjonalnym słownictwem
  • rejestruje i zapamiętuje więcej szczegółów oraz informacji przypadkowych i pozornie nieistotnych
  • woli rozwiązywać problemy praktyczne i konkretne zadania, radzi sobie z nimi lepiej niż mężczyzna
  • jest wyczulona na bodźce zmysłowe, potrafi dostrzegać i analizować związki między nimi
  • lepiej zapamiętuje zdarzenia z przeszłości
  •  jest dokładniejsza i schludniejsza
  • jest zdolna do współczucia, ma większą cierpliwość
  • posiada intuicję polegającą na umiejętności dostrzegania subtelnych zmian w otoczeniu i wyciągania na tej podstawie trafnych wniosków
  • dysponuje większą znajomością ludzkich charakterów i szybciej je rozpoznaje
  • ma w znacznie większym stopniu niż mężczyzna rozwiniętą empatię, czyli umiejętność wczuwania się w czyjeś emocje; to jedna z podstawowych zdolności wchodzących w skład tzw. inteligencji emocjonalnej.

 

Kobiety żyją dłużej

Mają szansę na dożycie osiemdziesiątki, podczas gdy mężczyźni tylko 74 lat. Skąd te różnice? Kobiety genetycznie są silniejsze od mężczyzn (już w niemowlęctwie umiera więcej noworodków płci męskiej niż żeńskiej), przez co są odporniejsze na wiele chorób i lżej je przechodzą. Ale też potrafią lepiej się o siebie zatroszczyć. Według danych berlińskich lekarzy kobiety odwiedzają gabinety lekarskie nawet 100 razy częściej niż panowie! Częściej też wierzą w siłę profilaktyki i poważnie traktują nawet potencjalne zagrożenia. Według statystyk 8 razy częściej robią badania profilaktyczne. Męskie życie skraca też mniej higieniczny tryb życia, papierosy, alkohol i stres.
Dodatkowy bonus żeńskich hormonów to ochrona przed schorzeniami układu naczyniowo-sercowego. Estrogen dba o serce, mniejsze jest więc ryzyko zawału. Korzystnie działa na przemiany lipidowe w organizmie, zmniejszając ryzyko śmierci z powodu zaawansowanej miażdżycy czy choroby wieńcowej. Hormony chronią też przed zakrzepami czy zatorami. Dopiero później, kiedy mamy do czynienia z typową dla menopauzy ciszą hormonalną, kobiety pod względem chorób serca i naczyń doganiają mężczyzn.
Ale kobiece hormony to nie sama przyjemność. Estrogen chroni serce, ale powoduje wzrost mięśniaków i stymuluje rozwój raka piersi. Progestagen chroni przed przerostem śluzówki macicy, ale zwiększa ryzyko stanów zapalnych i powoduje wiotczenie mięśniówki moczowodów. Do przyjemnych nie należy też comiesięczna huśtawka hormonalna. Podczas owulacji kobiety mogą przenosić góry, ale przed miesiączką niektóre panie cierpią i bywają nie do zniesienia dla siebie i otoczenia.

Wygadana płeć

Dziewczynki wcześniej zaczynają mówić i szybciej posługują się całymi zdaniami. Mają mniej problemów z opanowaniem gramatyki i ortografii, lepiej potrafią opowiadać, zwykle też z większą łatwością uczą się języków obcych. Jąkanie się to prawie zupełnie męska przypadłość – na jedną „zacinającą” się kobietę przypada dziesięciu jąkających się panów.

Kobiety uczą się wcześniej mówić, budują dłuższe i bardziej skomplikowane zdania, robią mniej błędów gramatycznych. Opowiadając o czymś, używają wielu słów, często ubarwiając zdarzenie. Mężczyźni ograniczają się do niezbędnych określeń i ścisłych pojęć. Dlatego zarzucają kobietom, że za dużo mówią. Mężczyźni wyrażają się precyzyjnie i jeśli mówi się do nich za dużo, niekonkretnie, gubią się, przestają słuchać i potem nie rozumieją, o co właściwie chodziło.

Ciało kobiety i ciało mężczyzny…

… bardzo się od siebie różnią, nie tylko narządami płciowymi. Kobiety zbudowane są delikatniej, w ich ciałach jest więcej tkanki tłuszczowej, maja też wolniejszą przemianę materii (dlatego łatwiej tyją). Mężczyźni są wyżsi i ciężsi, mają silniejszy kościec i więcej masy mięśniowej.
Kobiety są bardziej zborne ruchowo, panowie mają za to lepszą koordynację ręka – oko (jak na myśliwych przystało). Skóra kobiety jest o ok. 16 proc. cieńsza od męskiej i ma mniej gruczołów łojowych. Z tego powodu szybciej widać na niej oznaki starzenia się. Pierwsze zmarszczki tworzą się jeszcze przed 30. rokiem życia, najczęściej są to linie na czole. A kiedy po czterdziestce zaczyna opadać poziom estrogenu, proces starzenia nabiera szybszego tempa. Skóra staje się jeszcze cieńsza i podatna na zmarszczki. Kobietom też wcześniej siwieją włosy, czasem już w okolicy trzydziestki. Ale na szczęście nie łysieją.

Wenus i Mars w sypialni

Mózg to także ośrodek seksu. I w tym przypadku głos mają hormony. To testosteron sprawia, że mężczyźni są bardziej aktywni seksualnie. Im większa jest jego ilość, tym większe potrzeby seksualne danego pana. Świadomość seksualna mężczyzn pojawia się dużo wcześniej i jest dla nich ważniejsza niż dla kobiet. Najistotniejszym zmysłem jest dla nich wzrok, podniecają ich więc obrazy nagości. Kobiety tymczasem bardziej podniecają wrażenia zmysłowe. Chłopcy mogą osiągać orgazm wskutek fantazji seksualnych, mają erotyczne, prowadzące do polucji sny. Większość dziewczynek ich nie ma. Co gorsza, seks tak bardzo warunkuje szczęśliwe życie mężczyzn, że pozbawieni go stają się ponurzy, zgorzkniali. Kobiety rzadko tego doświadczają. Autorka „Mózgu kobiety” oszacowała, że kobiecy popęd jest o dwie trzecie słabszy od męskiego, a na dodatek zmienia się z tygodnia na tydzień. Statystyczny trzydziestolatek przeciętnie co 52 sekundy myśli o seksie. Jego rówieśniczka dwa, może trzy razy dziennie. Mężczyzna podejrzewa zdradę, gdy partnerka przez dłuższy czas nie chce uprawiać z nim miłości, tymczasem kobieta – gdy on nie chce z nią rozmawiać. Jeśli dać kobiecie dużo testosteronu, będzie ciągle myślała o seksie i zacznie interesować się autami. Gdyby dać mężczyźnie zbyt dużo estrogenów (żeńskich hormonów), urosną mu piersi. Nie ma co się bulwersować – różnice między nami są i już. A gdy poznamy ich przyczyny, może zaczniemy się lepiej rozumieć…

źródło: poradnikzdrowie.pl

Japońska zagadka :)

W Japonii rozwiązanie tej zagadki, to jeden z elementów wielu rozmów o pracę. Sprawdź się!

Musisz przetransportować wszystkie osoby na drugi brzeg.

Zasady są takie:

  • tratwa zabiera na raz tylko 2 osoby
  • sterować tratwą potrafią jedynie: rodzice i policjant
  • mama nie może przebywać z synami bez taty
  • tata nie może przebywać z córkami bez mamy
  • złodziej nie może przebywać z członkami rodziny bez policjanta

Grę rozpoczynasz naciskając okrągły niebieski przycisk.

boat

Udało Ci się? 🙂

 

„Kiedy w końcu będziesz mamą?!”

Mieć czy nie mieć? Decyzję o posiadaniu dziecka nie zawsze podejmujemy sami. Czasami robią to za nas choroba, strach, los. Ale jak poradzić sobie z oczekiwaniami rodziny, presją społeczną i własną tęsknotą za rodzicielstwem?

„Nie chcę, żeby moją wartość wyznaczał fakt, czy mam dzieci, czy nie. Uważam, że pytania o to, czy i kiedy będę mieć dzieci, nie są fair”, oznajmiła kilka miesięcy temu aktorka Jennifer Aniston (45 l.) w programie „Today” na antenie telewizji NBC. „Nie mam przygotowanej żadnej listy rzeczy, które muszę zrobić w życiu, aby czuć się spełnioną. I nie jest tak, że jeśli czegoś nie zrobię, to wtedy zawiodę jako kobieta albo feministka”- dodała.
Jej słowa zacytowały media na całym świecie. Ulubienica Amerykanek (reprezentująca typ miłej dziewczyny z sąsiedztwa) po raz pierwszy odważyła się ostro zareagować na powtarzane od lat pytania o ciążę. Tym samym w kilku prostych zdaniach wyraziła to, co ciśnie się na usta wielu kobietom, które nie mogą bądź nie chcą zostać matkami. Wszystkie one – niezależnie od szerokości geograficznej czy wykształcenia – pewnego dnia słyszą od znajomych i bliskich: „Dlaczego jeszcze nie macie dziecka? Kiedy chcesz zajść w ciążę? To kiedy w końcu zostaniesz mamą?”.

Kiedyś prokreacja była świętym obowiązkiem każdej pary. Teraz coraz śmielej mówi się o tym, że bycie rodzicem nie jest obowiązkowe. Na drugim biegunie mamy wciąż rosnącą liczbę par (w Polsce szacunkowo ok. 1,3 mln), które mierzą się z problemem bezpłodności i dla których rodzicielstwo pozostaje numerem jeden na liście marzeń i celów. Dla coraz większej grupy osób wspólnym mianownikiem staje się bezdzietność.

„Mamma” przechodzi do historii

„I can barely take care of myself. Tales from a happy life without kids” (Ledwo mogę zadbać o siebie. Opowieści szczęśliwego życia bez dzieci) – bestseller pod tym znamiennym tytułem napisała 40-letnia aktorka komediowa Jen Kirkman, bombardowana hasłami w stylu: „Kto się tobą zaopiekuje na starość?”. Książka trafiła na listę 100 najlepszych 2014 r. w USA, a prestiżowy magazyn „The New York Times” wychwalał dowcip i odwagę autorki. Pojawiły się też liczne głosy konserwatywnych czytelników, zarzucające atrakcyjnej, rozwiedzionej niedawno Jen brak dojrzałości oraz przesadną koncentrację na sobie. Ale wiele Amerykanek utożsamia się z postawą szczęśliwej w swojej bezdzietności Kirkman. Może dlatego, że już jedna na pięć kobiet w USA nie wydaje na świat potomstwa?
Ta liczba – jak wynika z badań przeprowadzonych przez Pew Research Center – w ciągu ostatnich 40 lat wzrosła dwukrotnie. Okazało się, że bezdzietnych kobiet jest więcej we wszystkich grupach etnicznych, włączając w to tak „rodzinne” nacje jak Afroamerykanie i Latynosi. Podobną burzę wywołały w mediach wyniki badań przeprowadzonych wśród kobiet z 24 najbardziej rozwiniętych gospodarczo państw na świecie i zrealizowanych przez Organizację Współpracy Gospodarczej i Rozwoju.
„Włoska »mamma« przechodzi do historii! Aż 24 proc. Włoszek w wieku 46 lat nie ma dzieci”, komentował brytyjski infertilewomdziennik „Daily Mail”, dodając, że podobnie jest z Niemkami, Finkami i Brytyjkami.

A u nas? Dzieci nie ma 15 proc. spośród 46-letnich Polek, chociaż ponad połowa Polaków (jak wynika z badań „Rodzina – jej współczesne znaczenie i rozumienie” przeprowadzonych przez CBOS w 2013 r.) deklaruje, że najodpowiedniejszy model rodziny to małżeństwo z dziećmi. Cztery osoby na sto chciałyby jednak żyć w małżeństwie bez dzieci. Z kolei z badań kierowanych przez dr Alinę Kalus z Uniwersytetu Opolskiego wynika, że w Polsce ok. 30 proc. małżeństw nie ma potomka. Brakuje jednak danych, ile z nich chciałoby go mieć, ale nie może.

Wiemy za to, że co piąta polska para ma problem z niepłodnością, więc coraz częściej mówi się o tym, że za bezdzietnością kryją się wielkie emocje i przełomowe wydarzenia, czasem choroby oraz różnego rodzaju lęki. A także decyzje. Jakie?

Z wyboru

– Cześć, jestem „dinksem” – wita się Justyna (43 l.), architekt wnętrz. To określenie to nic innego jak „dual income, no kids” (z ang. podwójne zarobki, żadnych dzieci). Na spotkanie przychodzi sama, bo jej partner wyjechał na snowboard, a ona wybiera się do spa. Gdyby mieli dziecko, taki podział wakacji zimowych raczej nie byłby możliwy, przyznaje Justyna, która nie ma problemu z rozmową na ten temat.

– Nie mieć dziecka to wyzwanie, zwłaszcza w Polsce, gdzie obowiązuje silny kult rodziny – mówi. – My z Arturem już przyzwyczailiśmy się do tego, że pytania o dziecko ciągle padają. Ale nie chcemy być rodzicami. Artur jest typem Piotrusia Pana, dla niego tacierzyństwo to coś totalnie abstrakcyjnego. Na co dzień pracuje jako muzyk, nieustannie znajduje nowe pasje: a to motocykl, a to poker. A mnie macierzyństwo kojarzy się z wielką troską i odpowiedzialnością. Zbyt wielką.
Justyna nie kryje, że musiała pokonać sporo trudności, aby wyrwać się z rodzinnej wioski, w której mieszkały wtedy dokładnie 152 osoby. Jeden sklep, jeden warsztat, duży sosnowy las, kemping z jeziorem dla nielicznych turystów. Koniec. – Rodzice byli wiecznie umęczeni: pracą na roli, brakiem pieniędzy, szóstką dzieci, ciasnotą. Mieliśmy tylko dwa pokoje, zero prywatności, komfortu. Straszne. Już kiedy byłam bardzo mała, wiedziałam, że nie chcę tak żyć. Nie chcę zostać na wsi, nie chcę mieć pod górkę, nie chcę być tylko i wyłącznie matką. Chcę za to: mieszkać w dużym mieście, chodzić codziennie do kina, jeździć za granicę, mieć eleganckie mieszkanie i być w nowoczesnym związku – wylicza. – I kiedy to wszystko zaczęło mi się udawać – bo zaczęłam studia w Krakowie, pojechałam na stypendium do Lizbony, a po powrocie poznałam Artura i wzięłam kredyt na mieszkanie – to z tamtych postanowień zostało tylko to, że nie chcę być matką. Tak jest do dziś – wzrusza ramionami Justyna.
Zamiast na poszukiwaniu żłobka skupia się na realizacji planów. Owszem, czasem denerwuje się na Artura, że mógłby być bardziej odpowiedzialny, ale z drugiej strony ma w domu kolorowego ptaka, który wciąga ją w swoje kolejne pasje i sprawia, że każdy dzień jest inny. Tak było ze szwedzkim, na który oboje mieli „zajawkę”. Przez rok uczyli się języka swojej ulubionej autorki kryminałów Camilli Läckberg. Potem przerzucili się na hiszpański, pojechali nawet na obóz językowy do Torremolinos. Trzy ostatnie lata to kolejna „zajawka” – Brazylia. Wracają tam każdego roku. Mają swoją ukochaną plażę Jericoacoarę, przy której trenują kitesurfing. I gdzie tu miejsce na dziecko?
– Kilka lat temu rozmawialiśmy bardzo serio o tym, czy chcemy być rodzicami. Czas nam się kurczył, dobiegaliśmy czterdziestki – mówi Justyna. – Ale doszliśmy do wniosku, że to zbyt poważna i odpowiedzialna decyzja w naszym szalonym, niespokojnym życiu. I, wbrew pozorom, nie uważam tego za egoizm, tylko za empatyczne, odpowiedzialne podejście. Dlatego uwielbiam Marię Peszek, która wyśpiewała dokładnie to, co czuję.

„Nie wiem czy chcę rozmnażać się. Nie wiem czy chcę ciąg dalszy swój mieć. Kocham Cię najbardziej na świecie. Ale nie chcę mieć dzieci”.

Maria Peszek (piosenka z płyty „Jezus Maria Peszek”)

„Współczesne społeczeństwa po raz pierwszy od tysięcy lat dały kobietom możliwość wyboru prokreacyjnego: posiadać czy też nie posiadać dzieci, dały nową ofertę życiową: wolności prokreacyjnej, wolności od dziecka”, napisały w kwartalniku naukowym „Małżeństwo i Rodzina” prof. Krystyna Slany i Izabela Szczepaniak-Wiecha z Instytutu Socjologii Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie.
Zauważyły też, że „bezdzietność przestaje być tak silnie stygmatyzowana jak w przeszłości, a dzięki mediom, które przedstawiają wizerunki kobiet pięknych i kreatywnych, często z atrakcyjnymi mężami, partnerami, lecz bez dzieci, trwa społeczne oswajanie z nowym zjawiskiem. Radość z posiadania potomstwa zastępowana jest radością samorealizacji i osiągania sukcesu zawodowego lub twórczego”.
Badaczki opisują wizerunek kobiety bezdzietnej jako osoby z wyższym wykształceniem, nastawionej na własny rozwój i samorealizację. Zwracają uwagę na to, że (jak pokazują zagraniczne badania) pary bezdzietne okazują sobie więcej miłości i zażyłości, bo spędzają razem więcej czasu. Ich zdaniem zjawisko bezdzietności powinno się analizować w perspektywie zmieniających się ról płciowych, gdyż „współcześnie bezdzietność jest osobistym wyborem i jawi się jako sposób – styl życia”.
Na całym świecie powstają portale (u nas np. www.nokids.pl) i organizacje (np. kanadyjska No Kidding!) zrzeszające ludzi niemających dzieci z wyboru. Ich celem jest walka z… dyskryminacją. Osoby te nie chcą być traktowane gorzej i słyszeć pytań z cyklu: „Kiedy dziecko?”.

Dlaczego Polacy nie chcą mieć dzieci? 

Lęk

Możliwość wyboru jest komfortem, jednak ten przypada w udziale nielicznym. Prof. Krystyna Slany i Izabela Szczepaniak-Wiecha zwracają uwagę na to, że na bezdzietność mogą decydować się osoby, które uważają, że świat ze swymi zagrożeniami, problemami i patologiami jest środowiskiem nieodpowiednim dla prokreacji. Zauważają też, że wiele z nich z powodzeniem występuje jednocześnie w rolach wspierających cioć i wujków.
Powodem bezdzietności może być też strach wynikający z traumatycznego doświadczenia z dzieciństwa, jak rozpad małżeństwa rodziców, ich nadopiekuńczość lub inwalidztwo. Coraz więcej mówi się również o tokofobii, czyli nadnaturalnym lęku przed ciążą i porodem objawiającym się m.in. atakami paniki. Według brytyjskich badaczy doświadcza jej już co szósta kobieta i bez znaczenia są jej wykształcenie czy wiek.
Samo zaburzenie znane jest od ponad stu lat. Psychiatrzy uważają, że bywa efektem poważnej traumy, np. śmierci kogoś bliskiego (najczęściej przy porodzie), depresji. Agnieszka (39 l.), radca prawny, opowiedziała o swoim lęku przed ciążą psychologowi, a ten skierował ją do psychiatry.
– Mam opory – przyznaje Agnieszka ze wstydem. – Pracuję na eksponowanym stanowisku w niedużym mieście, więc zaraz ktoś by zobaczył, jak wychodzę z gabinetu. Mąż nie naciska, ale wiem, że chciałby zostać ojcem. Ja zaglądam do każdego napotkanego wózka, jednak lęk przed zajściem w ciążę powoduje, że nie mam ochoty na seks. W koszmarach nocnych widzę sceny krwawego porodu, czuję się więźniem własnego ciała. Wydaje mi się, że umieram z wycieńczenia. Budzę się przerażona, płaczę. To jedyna sfera w moim życiu, z którą kompletnie nie umiem sobie poradzić – mówi.
Agnieszka próbowała wielokrotnie ustalić, skąd wziął się u niej ten lęk. Przerażają ją opowieści koleżanek o ich trudnych, długich porodach.
– Mam starszą siostrę, która na każdym rodzinnym spotkaniu ubolewa, że nie ma takiej figury jak przed ciążą, a mnie – choć wcale tego nie chcę – ciągle demonstruje obwisły brzuch. Poza tym kiedy synek siostry miał trzy miesiące, szwagier odszedł do innej kobiety. Siostra wypłakiwała mi się każdego dnia, a miałam wtedy tylko 16 lat. Być może to wszystko sprawia, że poród i macierzyństwo jawią mi się jako ciąg przykrych wydarzeń? – zastanawia się głośno.
Ostatnio na świątecznym obiedzie u teściów znowu zostali zalani falą pytań pod hasłem: „To kiedy dzidziuś?”. Agnieszce chciało się płakać, gdy wyliczano im, że są już 14 lat po ślubie i „ciągle nic”. Wymyśliła, że pojedzie do psychiatry, ale w większym mieście, gdzie nikt jej nie zna. Jeśli okaże się, że potrzebna jest dłuższa terapia, będzie dojeżdżać nawet po sto kilometrów. Żeby tylko nie powtarzały się te straszne sny. I żeby rodzina przestała wreszcie o tym mówić.
– Rozumiem dobre intencje osób pytających o dzieci, bo tak należy w większości przypadków je interpretować, niemniej one nie zdają sobie sprawy z tego, że mogą wejść na bardzo grząski grunt – mówi Adam Jarczyński, pasjonat dobrych manier z Polskiej Akademii Protokołu i Etykiety w Warszawie. – Gdy dwoje ludzi stara się bezskutecznie o potomstwo, każde pytanie jest dla nich wielkim bólem. Chyba że są na tyle silni, by odpowiedzieć: „Nie mamy dzieci, ciąża była poroniona”. Wiem z autopsji, że to zamyka dyskusję i jest najskuteczniejsze wobec ciekawskich (swoją drogą, taką odpowiedź mogą uznać za nietaktowną!).
Jarczyński wspomina, że kiedy przed laty był na stażu w pewnej ambasadzie, sam zadawał wiele pytań. Doświadczony dyplomata doradził mu wtedy, by przed każdym z nich pomyślał: mógłbym spytać, ale po co?
– Pewnie dlatego francuski artysta Jean Cocteau powiedział, że takt polega na wiedzy, jak daleko można się posunąć, aby nie posunąć się za daleko – dodaje Jarczyński. – Dla mnie pytanie związane z tak delikatną materią jak planowanie rodziny jest przekroczeniem granicy, o której wspomina poeta. Jest ono bowiem intymne, zarezerwowane dla bardzo wąskiego grona, do którego często nie zaliczają się nawet tak bliskie osoby jak rodzice.

Chorobaciaza_wiek_infografika_610_a

– Wiadomość o ciąży aktorki Małgorzaty Kożuchowskiej przyjęłam ze wzruszeniem, bo udowodniła, że po czterdziestce też można zostać mamą zdrowego dziecka. Na moją wyobraźnię działają także opowieści o słynnych pierworódkach: aktorkach Halle Berry, Nicole Kidman, Salmie Hayek i Umie Thurman czy o francuskiej minister sprawiedliwości Rachidzie Dati. Wszystkie miały ponad 40 lat. Ja kilka dni przed 30. urodzinami dowiedziałam się, że mam wrodzoną niewydolność jajników i prawdopodobnie nigdy nie zajdę w ciążę – mówi Marta (41 l.), koordynatorka działu handlowego w dużej firmie.
– Przez kilka lat skupiałam się niemal wyłącznie na zajściu w ciążę. Miałam nawet dwie próby in vitro. Nieudane. Chociaż lekarze uważają, że w tej chwili moje szanse na urodzenie dziecka są zerowe, ja jeszcze trzymam się kurczowo nadziei. Wierzę w cud, jakkolwiek śmiesznie czy dziwnie to zabrzmi. Przez ostatnie lata poznałam tyle niewiarygodnych historii par, którym powiedziano, że nigdy nie będą rodzicami, że mam prawo wierzyć – dodaje z uśmiechem.
Marta jest w stanie porzucić karierę dla dziecka. Od dawna dba o tzw. życiowy balans. Wieczorem po pracy przebiera się w zwiewne hinduskie szaty, wyłącza komórkę, rozpyla olejki, medytuje. Do szczęścia potrzebuje tylko i aż dziecka. Jej drugi mąż nie pragnie go tak mocno jak ona, bo ma bliźnięta z poprzedniego związku.
– Daję sobie czas do końca tego roku. Jeśli cud się nie zdarzy, to złożymy wniosek o adopcję. Jestem gotowa na przyjęcie nawet dwójki dzieci, nie wiem tylko, co na to mąż. Ale mamy idealne warunki: jesteśmy doświadczeni i zabezpieczeni materialnie. W naszym domu na poddaszu są dwa puste pokoje, tylko czekam, żeby zacząć je meblować – mówi.
Czy pytania o brak dziecka przeszkadzają jej tak mocno jak innym kobietom?
– Nie. Wierzę bowiem, że wynikają z troski, a nie z niezdrowej ciekawości czy wścibstwa. Zawsze ze spokojem odpowiadam, że na wszystko przychodzi w życiu odpowiedni czas i widać nie my o tym decydujemy. – Marta wymownie spogląda w górę. Właśnie dziś czeka na odwiedziny nastoletnich dzieci swojego męża. Lubi te wizyty, bo wtedy ich przestronny dom ożywa. Od ścian odbijają się wesołe okrzyki, śmiech. Ona obserwuje wtedy swojego rozluźnionego męża i wierzy, że – choć jeszcze w sumie o tym nie rozmawiali – on zgodzi się na adopcję.

 

Nie mam z kim

– Jedyny mężczyzna, z którym mogłabym mieć dziecko, był poza zasięgiem. Moim zasięgiem – uśmiecha się Iwona (55 l.), pedagog. – Kochałam tylko raz. Wszystko, co było przedtem i później, to przelotne zauroczenia. Dlaczego nam nie wyszło? Miał żonę. Próbował grać na dwa fronty, ale dla mnie to było zbyt poniżające, frustrujące. Za bardzo go kochałam, żeby się nim dzielić. A gdy postawiłam warunek, że ma wreszcie wybrać, został z żoną. Nie naciskałam. Wycofałam się, ale trwałam w tej miłości jeszcze przez lata. Potem oni się wyprowadzili z naszego miasta i miałam spokój. Spotkałam go kiedyś przypadkiem, ledwo skinął głową na mój widok. Zabolało.
O takich ludziach jak ona mówi się, że mają serce na dłoni. Iwona mieszka z matką w dużym, starym domu, do którego bez przerwy ktoś wpada. A to sąsiedzi, a to kuzynka, a to brat z rodziną, a to przyjaciółki. Już trzeci kundelek znalazł u niej schronienie. Sąsiad podrzucił papugę, kiedy rok temu wyjeżdżał na Kretę, i nie wrócił po pupilkę. Bo Iwona matkuje całemu światu.
– Rozmawiamy szczerze, prawda? – upewnia się. – Na co dzień nie odczuwam braku dziecka, tyle się dzieje. Jestem aktywna zawodowo, towarzysko, mam wokół siebie kochających ludzi. Poza tym nie wiem, jak to jest być matką, więc nie tęsknię. Czasem, jak przyjdą dzieci brata albo sąsiadów, dopada mnie chwilowa nostalgia, że może mogłabym, że fajnie by było. Ale to mija, nie rozpaczam. Przy świątecznym stole zasiada u nas dwadzieścia osób. Dom jest zawsze pełen ludzi, aż nieraz mam dość – dodaje wesoło.
Raz do roku, pod koniec wakacji, Iwona organizuje zjazd rodzinny. Z Niemiec i Anglii przyjeżdżają siostry jej matki z dziećmi i wnukami.
– Kiedy ich wszystkich spotykam, nagle dostrzegam, ile radości, ale i zmartwień niesie rodzicielstwo – mówi Iwona. – Może tak miało być, że cała moja uwaga jest przekierowana na innych? Wszystkie dzieciaki w rodzinie zwierzają się właśnie mnie – dodaje. – Naprawdę smutno jest mi tylko wtedy, gdy matka co jakiś czas wzdycha: „Iwonko, byłabyś taką wspaniałą mamą!”. Albo: „A z kim ty zostaniesz, jak mnie zabraknie?”. Nie wiem, co odpowiedzieć, więc idę zmywać naczynia.

źródło: magazyn PANI 3/2015

Zdrowy sen

Sen jest niezbędnym elementem życia każdego człowieka. W czasie snu spada temperatura ciała, praca poszczególnych narządów ulega spowolnieniu i zmniejsza się wydatek energetyczny organizmu. Sen pozwala na ogólny odpoczynek i regenerację. Zapewnia szybsze gojenie się ran oraz umożliwia konsolidację wspomnień. Dzięki niemu jesteśmy w stanie poprawnie funkcjonować na co dzień.

Bez snu nie da się żyć. Szybciej umrzemy niewyspani niż głodni. Niekoniecznie każdy z nas zdaje sobie sprawę z tego, jak ważny jest zdrowy sen. Zdrowy, czyli spokojny, odpowiednio długi, zapewniający nam regenerację ciała i umysłu. Niestety, chroniczny niedobór snu zaczyna być cechą powszechną w rozwiniętych krajach. Nie śpimy wystarczająco długo, a to oznacza, iż zakłócone zostają naturalne procesy zachodzące w organizmie w trakcie spania. Przykładem może być wydzielanie hormonu wzrostu, które następuje wyłącznie podczas snu. Hormon ten jest potrzebny nie tylko dzieciom – ma także ogromnie znaczenie dla odbudowy tkanek dorosłych osób.

Kiedy, gdzie i jak długo spać?

sen_dlugosc_infografikaNajefektywniejszy jest sen w nocy. Wynika to z konstrukcji naszego zegara biologicznego. W godzinach wieczornych (około 21.00) w naszym organizmie rozpoczyna się wydzielanie melatoniny – hormonu odpowiedzialnego za uczucie senności – a proces ten trwa aż do rana (do około 7.30). To właśnie w tym czasie powinniśmy położyć się do łóżka na kilka godzin – najlepiej na nie mniej niż 7,5 a nie więcej niż 9.

Jak zatem dowiedzieć się ile snu potrzebuje Twój organizm? Należy przyjrzeć się sobie na wakacjach, gdy możemy spać tak długo, jak chcemy. Z pewnością przez kilka pierwszych dni będziemy spać bardzo długo – odsypiając wszystkie „zaległości”.  Jednak już pod koniec pierwszego tygodnia wakacji, nasz organizm będzie prawdopodobnie spał tyle godzin, ile jest mu potrzebne. Zapamiętaj, ile czasu zajął ci sen i staraj się spać równie długo w ciągu tygodnia pracy. Miejmy nadzieję, że odtąd, zanim weźmiesz zbyt dużo pracy „do domu”, czy zanim zaczniesz oglądać „kino nocne” w telewizji, zastanowisz się, czy naprawdę warto poświęcać dla tych rzeczy swoje zdrowie.

Dla jakości naszego snu ważne jest odpowiednie przygotowanie miejsca wypoczynku. Należy zadbać o ciszę, ponieważ podczas snu pozostajemy wrażliwi na bodźce, które mogą zakłócić nam jego przebieg. Warto przewietrzyć sypialnię, bo zazwyczaj robimy to zbyt rzadko i w naszym pokoju do spania znajduje się tylko 6 proc. tlenu, co stanowi zagrożenie dla naszego organizmu. I nie zaszkodzi postarać się o trochę zieleni, która nie dość, że dostarczy nam więcej tlenu, to jeszcze zapewni nam spokój, gdyż w trakcie snu drgamy z taką samą częstotliwością, co rośliny (12 MHz).

Nie należy obciążać układu trawiennego, który w nocy działa na wolniejszych obrotach. Poleciła ostatni posiłek spożyć na 3 -4 godziny przed snem i powstrzymać się od późniejszego podjadania.
Jeśli zjemy na godzinę przed snem, to nasz organizm zamiast odpoczywać, będzie w nocy ciężko pracował i rano obudzimy się nie dlatego, że się wyspaliśmy, ale dlatego, że skończyliśmy trawić.

Zanim położymy się do łóżka, powinniśmy zaplanować sobie kolejny dzień, aby nic nas nie rozpraszało podczas odpoczynku. Po udaniu się do sypialni możemy spróbować przywołać uczucie senności poprzez wyobrażenie sobie przyjemnego, uspokajającego krajobrazu. Nie polecamy stosowania metody nazywanej „liczeniem baranów”, ani wykonywania innych zbyt angażujących poznawczo czynności myślowych, bo utrudniają one zapadanie w sen.

Jeśli zasypiamy w ciągu 5 minut od momentu przyjęcia pozycji leżącej, możemy być przemęczeni. Prawidłowy czas zasypiania wynosi 10–15 minut.

Brak snu źle odbija się na naszym organizmie. Następuje wtedy osłabienie układu odpornościowego, spada szybkość reakcji, zdolność do zapamiętywania informacji i obniża się produkcja glukozy. Człowiek ma wrażenie, że rzeczywistość przyspiesza. Jego ruchy są spowolnione, ale świat mu pędzi i wtedy naprawdę ciężko mu zapanować nad tym, co się dzieje.

Niewyspanie sprzyja podejmowaniu ryzykownych zachowań, a także przybieraniu na wadze – cukier, zamiast w energię, jest przekształcany w tłuszcz.

Po 36 godzinach bez snu u ludzi występują symptomy przypominające napad migreny: nadwrażliwość na bodźce, nudności, zamazanie obrazu, uporczywy ból głowy. Z pewnością pogarsza nam się nastrój, mamy mniej energii, czujemy się wyczerpani. Jednym z pierwszych objawów chronicznego niedoboru snu, jest utrata poczucia humoru. Żarty przestają nas śmieszyć, nie odczuwamy przyjemności z rzeczy i czynności, które do tej pory sprawiały nam radość. Niedobór snu ma niekorzystny wpływ na twoją sprawność i efektywność w pracy. Niedobór snu obniża nasz refleks i negatywnie wpływa na utrzymanie uwagi, co jest szczególnie niebezpieczne dla kierowców, gdyż może być przyczyną wypadków drogowych. Po dłuższym okresie spędzonym bez odpoczynku pojawiają się halucynacje i uczucie depersonalizacji – niewyspanie może doprowadzić do psychozy.

Człowiek o nadmiernie wymęczonym organizmie, pozbawiony w długim okresie czasu  snu, potrafi absolutnie nieświadomie przespać nawet do około 2 minut.

Sen to nie tylko zamknięcie oczu, ale proces regeneracji całego organizmu.

Kobiety sypiają gorzej niż mężczyźni

Jednym z powodów jest fakt, że są bardziej emocjonalne od facetów. A strefa emocjonalna ma ścisły związek z jakością snu. Bezsenność kobieca jest też bardziej skomplikowana, bowiem kobiety bez większego wahania sięgają po tabletki na sen, a to nie rozwiązuje problemu, tylko go pogłębia. Co jeszcze nam przeszkadza?

Skoro Twoje życie toczy się w określonym cyklu, a ów cykl uzależniony jest od hormonów – samopoczucie, odporność na stres oraz Twój sen również od tego cyklu zależą.

Pierwsza faza cyklu menstruacyjnego – estrogenowa – charakteryzuje się większym pobudzeniem, a druga – progesteronowa – wyciszeniem.

To dlatego w pierwszym okresie Twój sen jest płytszy, częściej przerywany, a w drugim spokojniejszy i głębszy. Najgorzej jest między tymi fazami: w czasie miesiączkowania czy owulacji. Wówczas huśtasz się hormonalnie, cierpisz choćby z powodu PMS, jesteś bardziej pobudzona i mniej stabilna emocjonalnie. Jeśli na to nałożą się problemy w pracy, kłótnia z partnerem lub cokolwiek, co wytrąci Cię z równowagi, furtka do zarwanej nocy właśnie się otwiera.

„Współczesność dodatkowo obciążyła kobiety” 

Jakby tego wszystkiego było mało, naukowcy są coraz bardziej przekonani o tym, że istnieje coś takiego jak gen bezsenności, czyli większe predyspozycje do problemów ze snem. Mogą je mieć te kobiety, których matki źle sypiały, co pozwala przypuszczać, że skłonność do bezsenności może być dziedziczona.

Dr Skalski, który prowadzi treningi nauki spania, proponuje przeprowadzić na sobie prosty test. Odpowiedz na pytanie: czy źle śpisz, jeśli następnego dnia masz ważne spotkanie, wyjazd lub wieczorem obejrzysz emocjonujący fi lm? Jeśli w każdym przypadku odpowiedziałaś twierdząco, wszystko wskazuje na to, że jesteś w grupie ryzyka.

I ostatnia rzecz: Ty sama dolewasz oliwy do ognia. Czym? Choćby kawą. Przyznaj się przed sobą szczerze, czy kontrolujesz ilość kaw, czy też pijesz kolejną, gdy tylko poczujesz znużenie?

Każdy rodzaj kofeiny: w kawie, herbacie, a nawet niewielkie ilości w czekoladzie do picia mogą zaburzać sen, jeśli pijesz po godzinie 14

 

Sposoby na dobry sen:pozycja_snu_infografika

  • Wyłącz światło

Zadbaj o to, żeby w Twojej sypialni było ciemno. Najlepiej zupełnie. Zgaś światło, zaciągnij zasłony, opuść rolety. Światło hamuje bowiem wydzielanie przez Twój organizm melatoniny, a to właśnie ona jest odpowiedzialna za uczucie senności.

  • Ugnij nogi…

…w kolanach i w biodrach. Nie musisz się zaraz składać jak scyzoryk, wystarczy lekko ugiąć. Taka pozycja stabilizuje ciało (nie odwrócisz się na brzuch ani na plecy) i zmniejsza ucisk na dyski kręgowe, dzięki czemu rano obudzisz się bez bólu pleców.

 

  • Użyj poduszki

Chociaż poduszka, jak sama nazwa wskazuje, powinna być pod uchem, Ty lepiej jedną z nich włóż sobie między kolana. W ten sposób zmniejszysz ucisk na nerw kulszowy. Możesz użyć do tego zwiniętej kołdry.

  •  Połóż się na boku

Gdy zasypiasz, leżąc na wznak lub na brzuchu, Twój kręgosłup ugina się pod niewłaściwym kątem. Jeśli prześpisz tak całą noc, rano zapewne obudzisz się zmęczony i obolały.

  • Ręce do góry

A dokładniej – do góry i do przodu, przed twarz. Jeśli obejmiesz nimi poduszkę, ta ręka, którą położysz na górze, będzie mogła lepiej odpocząć, nie nadwerężając stawów.

  • Napij się mleka

Na kolację zjedz coś lekkiego i nasennego. Najlepszym usypiaczem z kuchni jest szklanka mleka, które zawiera wyzwalający uczucie senności tryptofan. Unikaj natomiast produktów, które zwiększają objętość w żołądku, np. białego pieczywa czy pieczarek, bo w nocy będą uciskać pęcherz i będziesz musiał wstawać do toalety.

  • Emocjonuj się po południu

Naukowcy są zgodni, że podnoszące poziom adrenaliny gry, piosenki i filmy działają pobudzająco, powodują m.in. problemy z zasypianiem. Dlatego nie graj wieczorem na komputerze, nie słuchaj ostrej muzyki i przede wszystkim – wyrzuć telewizor z sypialni. Zostaw tam tylko odtwarzacz CD z relaksującą muzyką. Badania wykazały, że łagodne, monotonne dźwięki pomagają Ci się rozluźnić.

  •  Weź ciepłą kąpiel

Najlepiej godzinę przed snem. Ciepła woda zadziała na Twój organizm podobnie jak ciepłe mleko. Sprawi, że mięśnie będą się powoli rozluźniać, a Ty łatwiej zaśniesz. Zimny prysznic bierz wyłącznie rano: jego działanie jest dokładnie odwrotne.

 

„Sen jest papierkiem lakmusowym Twojego zdrowia fizycznego lub psychicznego”